JAVOR

Info

avatar Ten rowerowy blog prowadzi javor z miasta Białystok. Mam przejechane 19800.00 km z czego 2354.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.32 km/h i się tym nie chwalę, bo i niema czym :)
Więcej o mnie.


2014 baton rowerowy bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy javor.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:786.00 km (w terenie 57.00 km; 7.25%)
Czas w ruchu:41:19
Średnia prędkość:19.02 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:5740 m
Suma kalorii:27950 kcal
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:32.75 km i 1h 43m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
28.00 km 1.00 km teren
01:26 h 19.53 km/h:
Maks. pr.:44.50 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:190 m
Kalorie: 1000 kcal
Rower:Wyprawowy

738 Do pracy wyprawowym i do rowerowego

Wtorek, 30 lipca 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0

Drugi test roweru wyprawowego to jazda do pracy :) A po pracy do rowerowego kupić jedyny brakujący element, ale najważniejszy ... bagażnik.
Jedyny bagażnik jaki mi odpowiadał znalazłem w sklepie na Wasilkowskiej - aluminiowy, solidny i z obniżonym mocowaniem na sakwy.
Rano 23 stopnie, wracając 25 i przez chwile lekki deszczyk.

Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
01:01 h 19.67 km/h:
Maks. pr.:37.90 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:140 m
Kalorie: 700 kcal

737 praca

Poniedziałek, 29 lipca 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0

Do pracy, sam, mega wiatr w mordę o poranku i 24 stopnie. Wracając aż 32 stopnie.

Dane wyjazdu:
9.00 km 2.00 km teren
00:30 h 18.00 km/h:
Maks. pr.:40.30 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 60 m
Kalorie: 300 kcal
Rower:Wyprawowy

736 Pierwsza jazda wyprawowym

Niedziela, 28 lipca 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0

Rower wyprawowy złożony. Pierwsza jazda testowa zaliczona, krótka z braku czasu. Zaledwie 9km z czego kawałek po dość ciężkim leśnym terenie którego ten rower miał nie widzieć :) Wszystko działa, nic nie odpadło ale pierwsze wrażenie porównawcze do fulla to: dziwnie się skręca, jakoś tak nerwowo.

Dane wyjazdu:
48.00 km 0.00 km teren
02:30 h 19.20 km/h:
Maks. pr.:39.30 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: 1700 kcal

735 praca i sobota w jednym

Piątek, 26 lipca 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0

Tak jakoś wynikło że nie skasowałem licznika więc piątek i sobota w jednym.
W piątek do pracy bez Moniki, temp. 16 rano i 26 wracając.
W sobotę rowerkiem do mechanika odebrać auto, rower na dach i do domu.
Później z Moniką objechaliśmy większość rowerowych w Białymstoku poszukując ostatnich brakujących części do złożenia mojego roweru wyprawowego. Nigdzie nie znalazłem solidnych pedałów platformowych, gumowanych na łożyskach maszynowych wiec kupiłem byle co.

Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
00:56 h 21.43 km/h:
Maks. pr.:32.60 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:130 m
Kalorie: 700 kcal

734 praca i zakupy wyprawowe

Czwartek, 25 lipca 2013 · dodano: 07.10.2013 | Komentarze 3

Do pracy, tym razem sam. Wracając do sklepu Andzik po sakwy (kross) i siodełko (selle royal freedom) do roweru wyprawowego. Temperatura: 16, 24 stopnie.

Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
00:59 h 20.34 km/h:
Maks. pr.:33.90 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:130 m
Kalorie: 700 kcal

733 praca

Środa, 24 lipca 2013 · dodano: 07.10.2013 | Komentarze 0

Do pracy z Moniką, znowu duży wiatr, choć już mniejszy niż wczoraj. Temperatura: 16, 20 stopni.

Dane wyjazdu:
24.00 km 0.00 km teren
01:20 h 18.00 km/h:
Maks. pr.:30.60 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: 800 kcal

732 praca

Wtorek, 23 lipca 2013 · dodano: 07.10.2013 | Komentarze 0

Do pracy z Moniką, Rano znowu ostry wiatr w mordę nie dawał jechać. Wieczorem do Moniki obgadywać wyprawę w Bieszczady. Rano 13 stopni, wieczorem 19.

Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
01:13 h 16.44 km/h:
Maks. pr.:38.90 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:140 m
Kalorie: 700 kcal

731 Praca

Poniedziałek, 22 lipca 2013 · dodano: 07.10.2013 | Komentarze 0

Do pracy z Moniką. Nie dość że zmęczeni po wczorajszych mazurach to jeszcze rano straszny wiatr w mordę. Rano 13 stopni, wracając 23.

Dane wyjazdu:
62.00 km 22.00 km teren
03:45 h 16.53 km/h:
Maks. pr.:54.70 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:600 m
Kalorie: 2200 kcal

730 Mazury garbate dzień 2 - Cisowa Góra i Hańcza

Niedziela, 21 lipca 2013 · dodano: 24.09.2013 | Komentarze 2

Dzień drugi i ostatni krótkiej weekendowej wycieczki z Moniką w Mazury Garbate.
Zaczynamy od zakupów jedzenia w Przerośli i małego wypadku.
Monika hamując przed skrzyżowaniem przeleciała nad kierownicą i trochę potłukła się o asfalt. Nic jednak poważnego się nie stało i po chwili chciała jechać dalej :)
Pogoda tak jak wczoraj bardzo wietrzna ale ciepła i bez deszczu.
Jedziemy przez Olszankę, Iwaniszki i Kruszki ...


... docieramy do Punktu informacji turystycznej, starego młyna i jakiejś górki przy rzece Czarna Hańcza.

Widok z górki ...

... i zoom.

A dookoła pełno turbin wiatrowych, jeszcze nie widziałem takiego ich nagromadzenia w Polsce.

Dalej kierujemy się do wioski Wodziłki.
A to jakiś fajny zjazd :) ale nie chciało nam się na niego jechać.

A to już zabytkowa świątynia w Wodziłkach z 1921 roku.

Wieś ta została założona w 1788 roku przez staroobrzędowców - odłam religijny, który nie uznał reform w rosyjskiej cerkwi prawosławnej i musiał wyemigrować z Rosji.
Dalej kierujemy się w stronę Góry Zamkowej ciekawymi terenami.

A tu wersja zdjęcia ze mną :)

Na Górze zamkowej albo nie było co tam oglądać albo byliśmy w złym miejscu. Jedynie widoczek ciekawy - w oddali Cisowa Góra.

I znowu malownicze dróżki i garbate widoczki.

Z małym zgubieniem trasy przy jeziorze Szurpiły docieramy do Cisowej Góry.
Ma ona 256m n.p.m. i zapewnia dobry widok na okolicę.

Oczywiście wleźliśmy na nią z rowerami choć podjechać udało się 1/3 wysokości to dalej czekały na nas schody.
Wiało tam niesamowicie i trzeba było stabilnie stawiać kroki żeby nas nie zdmuchnęło :) (na końcu filmik z wiatrem)
Żeby nie było zbyt wiele zdjęć z tego miejsca zrobiłem panoramę.
Oto wersja mała na której nic nie widać ...

... a tutaj możecie kliknąć po większą i zoomować: KLIKAĆ TUTAJ
Jeszcze jakiś kadr z tego miejsca.

Dalej jedziemy przez miejscowość Udziejek i gdzieś tam trafiliśmy na fajny Gościniec Drumlin który możemy polecić. Zjedliśmy tam Pyszne pierogi z nadzieniem bananowym ale przepisu nie chcieli nam zdradzić.

Na podwórku było pełno starych maszyn rolniczych, ta np jest ciekawa :)

Widok na Cisową Górę z oddali.

Następny cel wycieczki to były jakieś tarasy torfowe w Smolnikach czy coś takiego ... już nie pamiętam :) Wiem że je minęliśmy gdzieś po drodze i usłyszeliśmy że nie mamy czego żałować bo i tak nic byśmy nie zobaczyli. Po drodze za to był dosyć ciężki kawałek lasu ze stromymi podjazdami gdzie trzeba było wykorzystać najniższe przełożenia.

Dalej jedziemy kawałek przy jeziorze Hańcza.
Jest ono najgłębsze w Polsce mając 108,5 metra głębokości maksymalnej, i 39 średniej. Dzięki temu przy niewielkiej powierzchni 305ha mieści ponad 120 000 000 metrów sześciennych wody.

Przy jego ujściu czyli rzece czarna Hańcza zajeżdżamy jeszcze na Głazowisko Bachanowo.
Jest tam około 10 000 głazów narzutowych na 1ha.

Czarna Hańcza w środku lasu.

Potem już zaczęło się ściemniać i ochładzać, czym prędzej więc wracaliśmy do Krzywólki i jak zwykle nie zdążyliśmy przed zmrokiem :)
Podsumowując wycieczka bardzo udana a tereny wręcz idealne na rower :)
A tu jeszcze filmik z Cisowej Góry pokazujący okolice i to z jakim wiatrem musieliśmy tego dnia walczyć.

Oraz mapka:
Kategoria z aparatem


Dane wyjazdu:
98.00 km 7.00 km teren
05:11 h 18.91 km/h:
Maks. pr.:61.20 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:950 m
Kalorie: 3600 kcal

729 Mazury garbate dzień 1 - Stańczyki i Litwa

Sobota, 20 lipca 2013 · dodano: 07.09.2013 | Komentarze 1

Kolejna weekendowa wycieczka rowerowa z Moniką, znowu na Mazury ale tym razem Garbate.
Dzień 1, Sobota, rano jedziemy autem do miejscowości Krzywólka gdzie stacjonujemy i mamy zapewniony nocleg.
Trochę późno bo około południa wyruszamy w kierunku Stańczyk i Litwy.
Najpierw zakupy jedzenia i picia w Przerośli i jakimiś terenowymi skrótami kierujemy się na Stańczyki, jak widać na mapce trochę źle skręciliśmy i wcale skróty już to nie były :)
Pogodę trafiliśmy taką sobie, niby słonecznie i 25 stopni ale wiało strasznie mocno.
Gdzieś tam na skrócie w okolicach jeziora bocznego straszyły nas deszczowe chmury.

Jezioro Boczne.

jakaś malownicza stodoła.

Tylko dojechaliśmy do Stańczyk, kupiliśmy w budce lepszą mapę i zaczął padać deszcz. Mieliśmy więc przerwę na jedzenie pod wiatą i nic nie zmokliśmy :)

Popadało może z pół godziny i mogliśmy zwiedzać mosty.
Wstęp płatny a my po zakupie mapy zostaliśmy bez gotówki, ale chwila negocjacji i weszliśmy :)

36m wysokości, robi wrażenie.


A to mój cień na drzewach i fajna ścieżka na rower ale akurat ją przegapiliśmy.

Przeszliśmy na drugą stronę i schodzimy na dół, to mógłby być niezły zjazd ale są wysokie schody.


Kładka i rzeczka płynąca pod mostami.


Grzybki na drzewie.

I jeszcze trochę mostów, tym razem ciekawa perspektywa z dołu.

Mosty są dwa, jeden wyłożony kostka i otwarty dla zwiedzających, drugi zamknięty.

A tutaj świetny kontraścik wypalonych słońcem mostów na tle ciemnych deszczowych chmur.

No dobra, starczy tego betonu. Jedziemy dalej w stronę Litwy.
To jakiś widoczek zaraz przed trójstykiem granic.

No i zaraz potem był też trójstyk granic Polski Rosji i Litwy który mieliśmy zobaczyć. Jak się jednak okazało prowadzi ścieżka przez prywatną posesję i ktoś tam pobiera opłatę za przejście. A że nie mieliśmy kasy no to trudno, jedziemy dalej.
Zaraz przed Wiżajnami odbijamy w lewo i dojeżdżamy do granicy :)

Niedaleko za granicą na Litwie trafiliśmy na opuszczoną wieżę obserwacyjną ... no to co? Włazimy! :)

Monika się bała ale i tak ze mną wlazła.

No i ja żeby nie było że nie wlazłem :) stać na górze było strach bo jak już wspominałem wiało bardzo mocno.

Widoczek z wieży.

Zleźliśmy na dół a rowery nadal stały nie skradzione, ukryte w zieleni.

Jedziemy dalej, mijamy wioski i pasące się krowy, nic tam właściwie niema - może dlatego że to przygraniczne zadupie i w dodatku jakiś park krajobrazowy :)

No i kawałek dalej jesteśmy już u celu naszej podróży czyli Jezioro Wisztynieckie na Litwie. Na mapie było widać hotel i jakieś miejscowości. Liczyłem na turystyczną miejscowość z plażą, barami i bankomatem ale się przeliczyłem. Były tylko mini wioski i ogólna pustka, choć ładna oczywiście :)
Jezioro bardzo duże, a drugi brzeg to już Rosja.

A tu szerszy panoramiczny widok.

Ale nie poddajemy się i jedziemy dalej na północny koniec jeziora, tam bowiem jest jakaś większa wioska.

Oto i ona, co tam znaleźliśmy? W sumie to nic. był jakiś otwarty sklep ale nie ryzykowaliśmy zakupów kartą nie wiedząc nic o ewentualnej prowizji.

Zajechaliśmy nad wodę i zjedliśmy batoniki, czułem jednak niedosyt :P

A że widziałem po drodze budkę z kebabem ... :)
Pozbieraliśmy nasze złotówki i grosze do kupy, wyszło jakieś 10zł i postanowiłem spróbować kupić za to kebaba, tortille lub cokolwiek ciepłego w tej budzie.
Nie było łatwo się dogadać po litewsku ale wspólnymi siłami z Moniką się udało i za kilka minut dostałem litewską tortille za złotówki :D Co prawda była dosyć marna ale i tak zajadaliśmy się za smakiem. Podczas jedzenia przysiadł się też do nas jakiś miejscowy pijaczek i coś nawijał ale nie bardzo mogliśmy i chcieliśmy go zrozumieć :)
No i pojedzone, słońce coraz niżej i robi się coraz zimniej więc czas najwyższy wracać. A więc dopiero chwile przed godziną 20 zawróciliśmy mając drugie tyle km do przejechania. Oczywistym więc było że połowę drogi powrotnej zrobimy po ciemku, ale lampki mieliśmy przyszykowane.
A tutaj jeszcze filmik z nad Jeziora Wisztynieckiego pokazujący czy faktycznie mocno wiało, otóż tak, nawet w huj mocno :)

Trasa powrotna ta sama, coraz ciemniej i trzeba było szybko zapierdzielać a nie robić zdjęcia, więc więcej zdjęć niema.
Jeszcze jako ciekawostka która bardzo nas rozbawiła ....
Zatrzymaliśmy się zjeść po batoniku gdzieś na ulicy, w lesie, całkiem już ciemno i zgasiliśmy nasze lampki. Za chwilę słyszymy zbliżająca się muzyczkę ... ??????
Ciemno jak w dupie a muzyczka się zbliża, ale po chwili słyszę tez coś jakby odgłosy napędu rowerowego. I zaraz w blasku księżyca widzimy że przejeżdża obok ulicą rowerzysta ze słuchawkami i bez jakiegokolwiek światełka. No głupi, totalnie nie widoczny i jeszcze słucha muzyki zamiast nasłuchiwać samochodów.
W nocy jak to w nocy, robiło się zimno i jechało się szybko, do miejsca startu wróciliśmy chyba jakoś po północy.
A tu jeszcze mapka:
Kategoria z aparatem