JAVOR

Info

avatar Ten rowerowy blog prowadzi javor z miasta Białystok. Mam przejechane 19800.00 km z czego 2354.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.32 km/h i się tym nie chwalę, bo i niema czym :)
Więcej o mnie.


2014 baton rowerowy bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy javor.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
101.00 km 11.00 km teren
04:40 h 21.64 km/h:
Maks. pr.:45.50 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:580 m
Kalorie: 1855 kcal

251 Narew, Tykocin i mokra wpadka :)

Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 24.07.2011 | Komentarze 4

Niedziela, po południu miało padać więc w końcu była motywacja żeby ruszyć na wycieczkę razem ze słońcem. Pobudka o 4:00, wyjechałem o 5:05 i było zimno bo tylko 10 stopni. Słońce mnie wyprzedziło i świeciło już kawałek nad horyzontem, do tego były ładne mgiełki, dobre to fotografowania. Tak więc pierwsze zdjęcia wyjątkowo już na moim osiedlu:


I następne z miastem w tle, raptem kilometr dalej :)

Z Białegostoku wyjechałem ulicą ks. Jerzego Popiełuszki. Na drogach o tej porze było niemal pusto. Kawałek dalej mostek nad Horodnianką:

W powietrzu było pełno wilgoci, uczyniła moje hamulce tak głośnymi że budziłem wszystkich w pobliżu przy każdym hamowaniu. Ale wilgoć ładnie wygląda w obiektywie :)


Przez Rogowo-kol., Konowały i Śliwno dojechałem do kładki przez Narew około godziny 6:35 czyli szybko.
Z początku wszystko szło dobrze, tutaj rowerek na drugiej już tratwie napędzanej siłą mięśni:

I znowu wilgoć, tym razem sinusoidalna :P

Natura vs technologia :)

A kładka była długa, zawiła i ładna:

Dotarłem do wieży widokowej i standardowo zabrałem się tam za jedzenie.
Waniewo, czyli druga strona rzeki - tam właśnie zmierzam.

Po drodze jakieś ciekawe drzewo ...

... i niespodzianka, zapadnięte i zalane wejście na przedostatnią tratwę.

Tam gdzie powinienem stawiać nogi pływały sobie rybki:

Nie było łatwo iść po barierce i wciągnąć z takiej pozycji rower na tratwę ale się udało. Całe obręcze jednak pływały w wodzie i nie wiem czy nie rozjechałem jakiejś rybki :P
Jednak jak się zaraz okazało najciekawsze czekało mnie na ostatniej tratwie. Otóż za nią nie było kładki, zepsuła się :(

No ale kurcze zostało może 30m do brzegu, widzę dno, więc może udałoby się przejść z rowerem nad głową?
Chwila zastanowienia i ...

Tak więc szkoda mi było utopić rower i aparat więc postanowiłem jednak zawrócić i pojechać do Tykocina przez Choroszcz nakładając sporo kilometrów :( Najpierw jednak siedziałem z pół godziny i się suszyłem.
Później znowu kładka z rybkami, tym razem zdejmując rower z tratwy tylne koło wpadło po oś w wodę i cały napęd mokry ... kurcze. Potem już było łatwo, w Choroszczy zatrzymałem się na smarowanie łańcucha i fotkę kościoła (nic ciekawszego tam nie znalazłem).

Dalej przez Złotorię, tam też nie było co fotografować poza bocianami.

A kawałek dalej trafiłem ładny widoczek z krówkami.

O 10:30 dojechałem w końcu do Tykocina, choć tam mają chyba inną strefę czasową :)

A to całość kościoła:

Oraz jakiś pomnik:

I milutki kotek :)

Centrum jednak aktualnie jest całe rozkopane więc nie jest tam za ciekawie.
Zajechałem też to odbudowywanego zamku. Część już jest ale to jeszcze nie wszystko.

Chwilę się pokręciłem, zjadłem, wypiłem i ruszyłem dalej. Trasa powrotna trochę inna: za Siekierkami odbiłem w lewo i przejechałem Narew po jakiejś zaporze a dokładniej był to "jaz". Nie słyszałem wcześniej takiej nazwy :P

Dalej dojechałem do wioski o jakże fajnej nazwie ...

A na koniec postanowiłem poszukać masztów radiowych które widziałem już z bardzo daleka. Trochę kombinowania znalazłem gdzieś między wioskami Krynice i Obrubniki:

Jako że jednak na chwilę zaczęło mżyć, nie jechałem już pod same maszty. Zawróciłem i wracałem przez Dobrzyniewo Duże, Dobrzyniewo kościelne (gdzie przebijałem się przez odpust), Dobrzyniewo Fabryczne i Fasty. Jeszcze troszkę na około do domu i wyszło 101km zamiast planowanych 75km. Wszystko przez tą kładkę której nie było. No i zapomniałem wspomnieć, droga od Tykocina była pod wiatr który stał się bardzo silny przed deszczem - to była męczarnia. W domu byłem o 13:50 - zdarzało się że dopiero wyjeżdżałem o tej godzinie na większe wycieczki :P


Komentarze
adas172002
| 20:35 środa, 17 sierpnia 2011 | linkuj Kładka od strony Waniewa to jakas tajemnicza sprawa. Miejscowi wożą ludzi do ostatniego pontonu na pychówkach (tak się chyba nazywają lokalne łodzie). Za mnie i rower lokales zaśpiewał 20 zł, ale ostatecznie zapłaciłem 8, a i tak wydaje mi się że przepłaciłem.
RamzyY
| 12:50 środa, 3 sierpnia 2011 | linkuj także tam byłem i tego samego dnia ;) spoko wycieczka tylko zmarzłem że zęby mi grzechotały ;D
kkkrajek18-remov
| 08:12 poniedziałek, 25 lipca 2011 | linkuj bardzo ciekawa relacja :)
niezłe foty trzaskasz :)
javor00
| 21:05 niedziela, 24 lipca 2011 | linkuj super relacja, najbardziej podobają mi się pierwsze 4 zdjęcia, na jednym tez widze naszą miejscowość :D
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa znych
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]