JAVOR

Info

avatar Ten rowerowy blog prowadzi javor z miasta Białystok. Mam przejechane 19800.00 km z czego 2354.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.32 km/h i się tym nie chwalę, bo i niema czym :)
Więcej o mnie.


2014 baton rowerowy bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy javor.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
58.00 km 12.00 km teren
04:42 h 12.34 km/h:
Maks. pr.:52.10 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1390 m
Kalorie: 1220 kcal

272 Wycieczka w Bieszczady dzień 7 - dookoła jeziora Solińskiego

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 25.09.2011 | Komentarze 4

W końcu dodaję zaległy wpis z wycieczki w Bieszczady z Basią. Z dnia 5 przeskakujemy do 7 gdyż dzień 6 spędziliśmy pływając żaglówką po jeziorze Solińskim. Jako że mało to rowerowe to dodam tylko jedno zdjęcie z tamtego dnia i powiem że było bardzo przyjemnie odpoczywać i opalać się na łódce :)

A więc dzień 7 był już wcześniej zaplanowany - jedziemy dookoła jeziora/zalewu Solińskiego.
Klika ciekawszych informacji o tym zbiorniku:
- został utworzony w 1968r z wód Sanu i Solinki, zalewając dawną wieś Solina,
- zapora ma 81,8m wysokości i 664m długości,
- jezioro ma powierzchnię 22km kwadratowych i pojemność 472mln m sześciennych,
- poniżej zapory znajduje się elektrownia wodna o mocy 200 MW,
- masa zapory przekracza 2 mln ton,
- gdyby z użytego betonu odlać metrowe sześciany i układać jeden za drugim, powstał by mur od Soliny do wyspy Wolin (przeciwległy koniec Polski, jakby ktoś nie wiedział :) )
- jest największym sztucznym zbiornikiem wodnym w Polsce z linią brzegową 166km.
Ale to przez wiele zatoczek a jadąc drogami obliczyliśmy że będzie około 55km. Większość po asfaltowych drogach i 9km przez lasy. Trochę się tego obawialiśmy po wcześniejszych przeprawach przez rzekę w lesie ale szlak prowadził tam szczytami gór więc pomyśleliśmy ze będzie ok ... oczywiście okazało się co innego :)
Wyjazd oczywiście trzeba było zacząć od dobrego śniadania:

Wyjechaliśmy chyba około godziny 10 ... trochę późno ale to niby tylko 55km :)
Z Polańczyka skierowaliśmy się na południe aby okrążyć jezioro w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Zaraz po wyjechaniu zaciekawił mnie głośny szum z opon roweru Basi, okazało się że ma bardzo mało powietrza. Zatrzymaliśmy się dopompować i jedziemy dalej ale nie na długo to pomogło. Pompując jeszcze raz czy dwa dotoczyliśmy się do miejscowości Wołkowyja. Szukaliśmy tam sklepu z dętką lub zakładu wulkanizacyjnego ale nic z tego. Siedliśmy więc i poszły w ruch łatki. Jako że koło było wysmarowane błotem najpierw sporo czasu je czyściliśmy. Winowajcą okazał się kilkumilimetrowy drucik w oponie, a nasze łatanie rozwiązało problem w 100%.
Zanim ruszyliśmy dalej była godzina 13:30 a przejechaliśmy raptem 7km, ale spoko co jeszcze mogło by się stać ;)
Kawałeczek dalej osiedle Jawory, miło że wszędzie w okolicy nazywają coś od mojego nazwiska :)

Jedziemy dalej, o godzinie 14 mijamy dopływ Solinki:
wersja mała panoramy pionowej

i po kliknięciu w miniaturkę duża czyli fajniejsza

Jak widać rzeka jest szeroka ale płytka i kamienista więc można by ją przejść :)
Dalej łykamy powoli jakieś strome i wysokie podjazdy, jedziemy przez Sakowczyk, i w miejscowości Rajskie natrafiamy na spory problem. Jest tam dopływ Sanu i most nad nim jest remontowany i aktualnie niekompletny i ogrodzony ... niedobrze.
Szukamy na mapie, w gps i nie widać żadnej innej drogi. Objazd dla aut to dodatkowe ponad 80km jak dobrze pamiętam. Gość w sklepie mówi że robotnicy mają łódkę którą pływają na drugą stronę. Wracamy więc do mostu ale jest sobota, robotników niema i ogrodzenie zamknięte. Dostrzegamy jednak jakiegoś dozorcę, po wielu próbach w końcu nas zauważył i przyszedł z pomocą. Najpierw niechętnie ale w końcu go przekonaliśmy i postanowił przewieźć nas łódką :) Tym samym uratował naszą wycieczkę bo inaczej pewnie zawrócilibyśmy do Polańczyka gdyż nie było już czasu na długie objazdy. Podziękowania i pozdrowienia dla pana dozorcy! Szczęście też że jechaliśmy od tej strony bo od tej miał swoją kanciapę.
Szkoda że nie mam zdjęć z tej akcji ale jakoś już nie wypadało się w to bawić.
Dalej za mostem kolejne podjazdy i ciekawe znaki: "uwaga na niedźwiedzie" ale my się misiów nie boimy :)
Mijamy Olchowiec a w miejscowości Chwert zatrzymujemy się na obiad i odpoczynek na pomoście ... tak jakby był na to czas :P
Zaraz potem trzeba zjechać z asfaltu w szlak przez las. Oczywiście standardowo oznaczeń szlaku prawie że niema, droga jakaś taka rozkopana i ogólnie przesrane.
po kilometrze docieramy do miejsca gdzie miał być mostek przez małą rzeczkę, a nawet dwa, ale nie było ani jednego :( Trochę główkowaliśmy, próbowaliśmy rzucać kłody ale nic z tego. Ostatecznie po zdjęciu butów przeszliśmy przez błotniste dno na drugą stronę i suszyliśmy nogi. Za rzeczką wdrapujemy się na górkę i standardowo co chwile sprawdzamy mapę gdyż nie wiadomo którędy prowadzi szlak.

A tu panorama z tej górki. W dole płynie ta rzeczka a blisko koparki ją przeszliśmy.
wersja mała:

i duża:

Jak widać słońce już bliskie zachodowi, zawrócić się niemożna (przez remontowany most) a przed nami las z bardzo oszczędnym oznakowaniem.
Co chwilę droga gdzieś nieoczekiwanie skręca lub się rozwidla a znaków niema i nie wiadomo gdzie się kierować. Błądzimy, szukamy znaków a robi się już ciemno.
Idziemy przykładowo ścieżką nagle staje się bardziej zarośnięta i kończy się ogrodzeniem z siatki - trzeba wracać i skręcić gdzie indziej. Tymczasem jest już całkowicie ciemno, świecimy tylko rowerowymi lampkami, a w około słychać jakieś dziwne odgłosy zwierząt, jeden był podobny do piszczących hamulców tarczowych :)
Po ciemku w lesie rowery już prowadziliśmy bo i nie było warunków do jazdy, a te 7km wydawało się wiecznością. W pewnym momencie trochę mocniej zboczyliśmy ze szlaku i trzeba było wracać z 500m do skrzyżowania. A kiedy Basia szukała jakiegokolwiek oznaczenia szlaku ja zrobiłem zdjęcie gwiazd jako że była już 21:30 i całkowita ciemność.

Trochę słabo wyszło ale wprawne oko drogę mleczną zobaczy, jak nie to widać na tym z innego dnia.

Brniemy dalej, doszedł kolejny problem - ścieżka jest coraz bardziej zarośnięta ... jeżynami :/ Strasznie to było wkurzające a nogi całe pocięte przez kolce.
Podsumowując byliśmy nocą sami w zadupiastym lesie w górach, straszyły nas odgłosy zwierząt, było zimno a każdy znaleziony znaczek szlaku to była wielka radość. Jak się dowiedzieliśmy po powrocie do domu trzeba tam uważać na wilki ... no w domu to już się z tego śmialiśmy :)
A zdjęć z lasu niema więcej bo jakoś tak mało ważne się to wtedy wydawało.
Kolejna godzina walki z jeżynami i w końcu uradowani docieramy do wioski Teleśnica Owszarowa, nie wiem która była wtedy godzina, coś między 23-12.
Wyziębnięci wchłaniamy resztę prowiantu i już asfaltem zmierzamy w stronę zapory. Czeka nas jeszcze 17km. Jest już tak zimno że jadąc hamujemy żeby się zagrzać ale nie wiele to pomaga, dopiero ostre podjazdy nas rozgrzewają.
W dzień temperatura wynosiła 25 stopni, w nocy tylko 11.
Mijamy Zaporę i bez zbędnych przystanków jedziemy do pensjonatu w Polańczyku.
Dojechaliśmy tam o godzinie 1 w nocy i oglądaliśmy nabyte rany i uwalone buty :)

Zmyliśmy błoto, wypiliśmy piwko i spać a następnego dnia leniuchowaliśmy na plaży i myliśmy rowery.


Po tym zdjęciu chyba widać że warunki były ciężkie z z v-braków nie miałem wielkiego pożytku :P

A wszystko to na zupełnie nieodpowiednich do tego oponach :D Ale w sumie to całkiem dobrze sobie radziły.

No i to by było na tyle z tej wycieczki, dzień 8 jak już wspomniałem spędziliśmy na plaży a 9-go wracaliśmy do Białegostoku.
Na koniec podziękowania dla Basi za tak udaną wspólną wycieczkę, oraz polecam te tereny innym. Ja może też jeszcze tam wrócę bo raz to za mało :)
Kategoria z aparatem



Komentarze
Gość | 07:37 czwartek, 26 czerwca 2014 | linkuj witam cię javor.
Jestem w polańczyku i zaświtała mi mysl aby objechac zalew.Mam rower trekkingowy 28,raczej na asfalt a nie błoto.poza tym nie za bardzo oriętuje sie w terenie.Moje pytanko.Czy mógłbyś podesłac mi miejscowości przez które powinienem przejechać aby objechać zalew,bez specjalnego zapuszczania sie w teren i ile jest km i ile godzin.Wczoraj przejechałem z Polańczyka do Soliny i przez zaporę a następnie Bobrkę i z powrotem do Polańczyka,średnia ok.13km/h.Jazda w dzikim terenie to nie dla mnie(brak orientacji),nie zebym sie bał dzikiej zwierzyny bo dawno juz jej tu nie ma zostały tylko legendy.Ale w razie zabłądzenia nie ma kogo zapytać o drogę i jaka drogę w terenie,brak info.
pozdrawiam i proszę o szybkie odpisanie
javor
| 16:12 środa, 28 września 2011 | linkuj Błotko fajne ale tylko na zdjęciach bo jednak ma trochę niszczący wpływ na rower.
RamzyY
| 14:45 środa, 28 września 2011 | linkuj niczym mój bike po wiosennej eskapadzie off-road ;p
pniesiugrzesiu
| 10:58 wtorek, 27 września 2011 | linkuj Bardzo fajne błoto :) I widoki :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa rzepo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]