JAVOR

Info

avatar Ten rowerowy blog prowadzi javor z miasta Białystok. Mam przejechane 19800.00 km z czego 2354.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.32 km/h i się tym nie chwalę, bo i niema czym :)
Więcej o mnie.


2014 baton rowerowy bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy javor.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

z aparatem

Dystans całkowity:6187.00 km (w terenie 1118.00 km; 18.07%)
Czas w ruchu:338:35
Średnia prędkość:18.27 km/h
Maksymalna prędkość:64.40 km/h
Suma podjazdów:45949 m
Maks. tętno maksymalne:178 (90 %)
Maks. tętno średnie:148 (75 %)
Suma kalorii:132753 kcal
Liczba aktywności:115
Średnio na aktywność:53.80 km i 2h 56m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
42.00 km 8.00 km teren
02:35 h 16.26 km/h:
Maks. pr.:38.90 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:310 m
Kalorie: 1300 kcal

685 praca, las pietrasze, grafitti

Czwartek, 23 maja 2013 · dodano: 23.05.2013 | Komentarze 1

Dzisiaj rano zimno jak cholera, czyli 12 stopni. Do tego wilgotne powietrze po deszczu a ja głupi w krótkim ubiorze więc trochę zmarzłem :P Po pracy śmigamy z Moniką ponownie do Lasu Pietrasze, trochę pobłądziliśmy po innej części i w rezultacie nie znaleźliśmy naszej ulubionej górki a trzeba było już się zbierać. Po pracy też zmarzłem bo było raptem 13 stopni, cały dzień pochmurno :( Wieczorem z Moniką i jej synem pojechaliśmy jeszcze zobaczyć jakąś wystawę grafitti w starym tunelu (ESSA Jaskinia Street-Artu) Brzmiało jak coś ciekawego a poza nami była dwójka ludzi oglądających i jeden zabłąkany samochód (tunel zamknięty z 10lat). Ale malowidła całkiem fajne :) Zdjęcia z telefonu oświetlone lampką rowerową 1600 lumenów, piękna artystyczna winieta wyszła :P








Dane wyjazdu:
58.00 km 3.00 km teren
03:02 h 19.12 km/h:
Maks. pr.:39.30 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:350 m
Kalorie: 2500 kcal

680 Wyszki dzień 2 - moja pierwsza jazda z sakwami

Sobota, 18 maja 2013 · dodano: 20.05.2013 | Komentarze 4

Na czym to się skończył pierwszy dzień ... 5 rano nie mogliśmy spać.
Monika jednak usnęła na 2 godziny ale ja nie. Siedziałem więc sobie przy wschodzącym słońcu i czekałem na śpiochów. Gospodarze wyszli do zwierząt a ekipa dalej śpi. Mama Ani też się obudziła, zrobiła mi kawę i dopiero wtedy doczekałem się reszty która nie mogła już spać w namiocie bo było tam za gorąco.
Później śniadanie, smarowanie łańcuchów, regulacje przerzutek i innych rzeczy, pakowanie wszystkiego do sakw na jeden rower i moja kolej na jego ciągnięcie. A to moja pierwsza jazda z sakwami :) Jak się okazało rower załadowany był na ponad 15kg i jako że to rama damka to zdaje mi się że wyginała się na boki jak gumowa podczas jazdy. Ewentualnie to całość pływała na oponach, albo obie te przypadłości występowały jednocześnie. Z początku się tego bałem jakby miał się zaraz złamać, ruszało się nie łatwo ale potem już było ok i nie wiele ciężej niż bez sakw. Niby z czasem przyzwyczaiłem się do tego bujania ale na pewno lepiej mieć ciężar rozłożony też na przednie sakwy i ramę męską :)
Odprowadziliśmy Anię do pobliskiej wioski i tam została, a tylko ona znała doskonale drogę powrotną :P Nie załapała się nawet na żadne zdjęcie, trudno, następnym razem. Po wysłuchaniu wskazówek drogowych wracamy we trójkę: Ja, Monika i Krzysiek. Oczywiście musieliśmy źle skręcić w Doktorcach a nasza uwagę rozproszyła krowa postrach kierowców, która stała tam na środku skrzyżowania. Przed aparatem oczywiście zdążyła uciec na podwórko.


Tak więc jechaliśmy sobie nieświadomie w stronę Suraża i bawiliśmy się aparatem.

Ależ dziwacznie się siedzi na takim rowerze :)

Ja przejechałem ciągnąc sakwy około 30km, może ciut więcej. Nie zmęczyłem się tym wcale a za to tyłek odpoczął na wygodniejszym siodełku.
Krzysiek na moim rowerze:

Znowu ja:



I Monika:

Później małe zaskoczenie że dojechaliśmy do Suraża ale właściwie to dobrze bo chcieliśmy zrobić jakieś dodatkowe kilometry czyli się zgubić :)
Na wyjeździe z tej miejscowości zwracamy uwagę na ciekawą stację benzynową. Jakaś taka mała, stara i wyglądająca na opuszczoną. Postanawiamy więc na nią zajechać i zrobić tam fotkę. Przedzieramy się przez łańcuch podjeżdżamy do dystrybutorów i ... alarm :D No to odwrót i spieprzamy. Kilometr lub dwa dalej mija nas pędzący samochód firmy ochroniarskiej ... ciekawe gdzie mu się tak spieszyło :)
Dalej kawałek ruchliwej drogi Białystok - Łapy który postanawiamy opuścić i nadrobić trochę kilometrów jadąc innymi wioskami. Mówiłem że jakieś 5km nadrobimy a jak patrze teraz na mapę to jednak około 13 :P W Markowszczyźnie skręt w prawo i przez Iwanówkę, Turośń Kościelną, Szerenosy, Juchnowiec Kościelny i Lewickie. Trochę nas tam wtedy wiatr przyhamował ale nikt nie wymiękł.
W domu byłem około 15:30 i wyszło 58km zamiast 40. Prysznic i zaraz odsypać nieprzespaną noc i jazdę w 30 stopniowym upale. No i koniec wycieczki, było super i pozostaje planować następne :)
A i jeszcze superprodukcja filmowa na zakończenie. Może niema wybitnej fabuły ale i tak jest fajniejszy niż pewien Koreański film :)


Dane wyjazdu:
42.00 km 0.00 km teren
02:06 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:39.30 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:210 m
Kalorie: 1500 kcal

679 Wyszki dzień 1 - test sakw

Piątek, 17 maja 2013 · dodano: 19.05.2013 | Komentarze 3

Wycieczka z koleżanką z pracy Moniką, Krzyśkiem i Anią. W jedną stronę jechał też z nami Arek. Cel był taki żeby przejechać się gdzieś z załadowanymi nowymi sakwami Moniki i poczuć jak to jest jeździć z dodatkowym obciążeniem.
Cel: miejscowość Wyszki, gospodarstwo rodziny Ani, i rozbicie tam namiotu.
Wyjazd w piątkowy wieczór zaraz po pracy, z pod mojego bloku wyjechaliśmy o 17:30.
Najechaliśmy góra 10km i pierwsza awaria - Krzysiek złapał "snejka" w swoim żółtym rowerze wpadając w wielką dziurę w asfalcie. Zakleiliśmy go dwoma łatkami i obeszło się bez zmiany dętki. Nastąpiła zamiana rowerów żeby każdy miał okazje przejechać się innym i za może 2km kolejna awaria. Spadł łańcuch w rowerze Ani kierowanym przez Krzyśka ... ma chłopak szczęście :) Zdjęć z trasy brak bo za bardzo skitrałem aparat i nie chciało mi się go wyciągać, ponadto wszyscy ostro pedałowali i nawet nie myśleli o przerwach. Ania trase zna doskonale więc nie było też błądzenia. Bardzo szybko dojechaliśmy na miejsce z jedynymi przystankami na awarie i raz do sklepu. Jechaliśmy przez Hryniewicze, Lewickie, Juchnowiec Kościelny, Wólka, Biele, Złotniki, Bogdanki, Czerewki, Lesznia, Doktorce, Strabla, Łapcie, Pulsze i Wyszki ... choć mogłem coś pokręcić z trasą. Średnia 20 km/h jak na sakwy i w miarę świeżych rowerzystów wydaje mi się niezłym wynikiem. Na miejscu byliśmy jeszcze przed zmrokiem i zdążyliśmy rozbić namiot bez latarek. Piękna upalna pogoda, troszkę wiało ale głównie z boku. Dystans niewielki i nikt nie twierdził żeby był zmęczony. Później prysznic, pyszna kolacja od mamy Ani, trochę pogaduszek przy piwie w domu, i spać do namiotu.
Krzysiek z Anią szybko usnęli a mi i Monice spać się nie chciało wcale. Gadaliśmy wiec całą noc, oglądaliśmy chwilę gwiazdy i łaziliśmy ze 7 razy sikać. Tak, 7x po 2 piwach, wtf?
Przy okazji wspomnę o jedynym minusie tej wyprawy: komary. Było ich mnóstwo i jak zwykle mnie kąsały najchętniej :P wychodząc tyle razy z namiotu wpuszczaliśmy je do środka a potem musieliśmy zabijać.
Zbliżała się godzina piąta rano a my nie możemy spać, a menażka sama się nie przetestuje. Wyszliśmy więc z namiotu i zrobiliśmy sobie kawę :)

Menażka opalana denaturatem spisywała się świetnie, kilka minut i mieliśmy wrzątek.


Tak sobie popijaliśmy kawę a nasze rowery całe oblazły rosą, rano trzeba nasmarować.


Całkiem wygodne siodełko, do kellysa takiego nie założę bo wstyd ale może do wyprawowego bym takie kupił.

A to nasz namiot, oczywiście mogliśmy spać w domku za nim ale wszyscy woleliśmy namiot :)

Tyle z dnia pierwszego, drugi opiszę jutro bo teraz muszę dłubać zlecenie które na jutro ma być skończone :(

Dane wyjazdu:
81.00 km 5.00 km teren
03:32 h 22.92 km/h:
Maks. pr.:40.10 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:500 m
Kalorie: 3000 kcal

668 Tykocin i waniewo

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 01.05.2013 | Komentarze 0

Jako że dzisiaj święto pracy to nie wypadało dłubać zlecenia przed kompem tylko pojeździć. Według prognozy pogody wiatr miał być znikomy, najpierw z północy a później ze wschodu. Oczywiście tak nie było, wiał co chwile z innej strony i to nie tak znowu słabo. W większości chyba wiał z południa a później z zachodu czyli w prognozie pomylili się jedynie o 180 stopni .... barany :) Wybrałem kierunek na Tykocin i kładkę w Waniewie. Wyjechałem 0 13:30 bo dopiero wtedy się rozpogodziło i wyschła wilgoć po deszczu. Na starcie szok - prawie zero samochodów na mieście :) Za Białymstokiem wbiłem się na ddr wzdłuż nowej S8. O dziwo ddr dosyć sensownie zrobiona i asfaltowa. Nawet są termometry gdyby ktoś w liczniku nie miał.

Mijam Narew.

Nowa S8 z mostu przy Złotorii.

Zieleni jeszcze mało tej wiosny ale boćki już są.

Do Tykocina jechało się jakoś marnie bo chyba pod wiatr, ale ścigałem się z czterema sakwiarzami i jakoś się trochę rozkręciłem. W Tykocinie tylko jedno zdjęcie i lecę dalej.

Dalej jakiś strasznie dziurawy podjazd pod sporą górę i odpoczynek w lesie, nawet trochę już zielonym.

19 stopni? nie to słońce go przygrzało. Zagadka zdjęciowa .... gdzie ukrył się pająk?

To mnie dzisiaj trochę wkurwiało. Pajęczyny były wszędzie. Co chwilę musiałem odgarniać je z siebie i strzepywać robactwo. A druga rzecz która mnie dzisiaj wkurwiała to wszyscy akurat tego dnia musieli nawozić pola i jebało niemiłosiernie :/
Ponownie przejazd nad S8.

Dalej trochę offroadowej drogi i zjazd do Waniewa który trudno przeoczyć.

No i zagadka która siedziała w mojej głowie: czy kładka jest dzisiaj przejedna? jesli tak wracam przez nią i przez Śliwno do Białego, jeśli nie to miałem zaplanowaną też inną trasę.
Okazało się że mimo ostatnich roztopów kładka jest przejedna ... prawie :P
Przy jednym promie była zalana i musiałem zejść z promu z rowerem ze 70cm w dół po barierce. Oczywiście się nie udało i prawa noga wraz z butem zanurkowała 20cm pod wodę :P Kibicowała mi jakaś para staruszków ale filmu niestety nie nagrywali :) Stałem tam potem z 15 minut, suszyłem nogę i patrzyłem jak inni ludzie się męczą z tą przeszkodą.
Zaraz potem podjechał do mnie pan na rowerku prosząc o wykupienie biletu za 4zł. I za co tu płacić? Za niszczenie butów? Na środku kładki na rozlewisku rzeki wyciągną z torby kasę fiskalną na baterie i wydrukował mi paragon ... co za posrany kraj :D

Wody było całkiem sporo bo sięgała do samych desek kładki, 5cm więcej i wszystko by pływało.

My bike:

Dalej zjazd na ląd w Śliwnie i powrót znaną już dobrze trasą do Białegostoku.
Po drodze mijałem sporo rowerzystów co mobilizowało do szybszego kręcenia i wyprzedzania wszystkich z jak największa różnicą prędkości. Chyba też było z wiatrem bo czułem dobrego powera i leciałem cały czas ponad 30km/h a opony tylko huczały jak silnik rakietowy. W domu byłem o 18:50, sporo czasu spędziłem na kładce i w sumie to pierwszy raz miałem okazję przejechać jej całość.

Dane wyjazdu:
23.00 km 0.00 km teren
01:44 h 13.27 km/h:
Maks. pr.:36.80 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:130 m
Kalorie: 800 kcal

665 Białostocka masa krytyczna

Piątek, 26 kwietnia 2013 · dodano: 26.04.2013 | Komentarze 2

Dzisiejsza masa krytyczna za sprawą dobrej pogody przyciągnęła około 170 osób.
Plac pod ratuszem zawalony był jakimiś namiotami i budami z lodami z powodu takiego że odbywała się 500 rocznica województwa podlaskiego. Był nawet prezydent ale kogo by to obchodziło.

W takim razie zbiórka przeniesiona kawałek dalej pod pomnik Piłsudzkiego.

Tym razem po długiej nieobecności powróciła przyczepka z muzyką ... niestety mało fajną.

Był też dość ciekawy rower, bo napędzany rękami, ale nie przez obrót a przyciąganie jak przy wiosłowaniu.


A gdyby ktoś nie miał pomysłu jak ten wynalazek działa to nagrałem tez filmik

Start masy opóźniał się dość mocno, co najmniej z pół godziny.

A w tle wspomniana już 500 rocznica Podlaskiego.

Był też darmowy przegląd rowerów z drobnymi regulacjami i smarowaniem łańcuchów ... taka reklama jednego z serwisów.

A zamiast policjantów w samochodach dzisiaj byli na rowerach. Ale patrząc na brzuszki to chyba często nimi nie jeżdżą :)

No i w końcu pojechali ... niestety ... bardzo wolnym tempem.

Przez większość czasu prędkość nie przekraczała 10km/h. Taka jazda okazała się nudna i bardziej bolesna dla dupy i nadgarstków niż jazda szybka.



Zakończenie pod Teatrem.

I zdjęcie grupowe na schodach.

Ostatnie spojrzenie na ciekawe rowery, ten np musi chyba uważać na kontakt pedałów z ziemią.

Ten też ciekawy. Hasło i logo przypomina mi starą płytę scootera :)

Ogólnie byłaby świetna masa gdybyśmy jednak jechali trochę szybciej i nie hamowali co chwilę :P Po średniej doskonale widać jak się to wszystko wlokło. Oczywiście średnia mocno zawyżona przez mój szybki dojazd na masę. Dystans samej masy 13km.
+ Edit +
Znalazłem jeszcze zdjęcie na RoerowyBiałystok na które załapałem się ja (od prawej) i obok mnie kumpel z pracy.


Dane wyjazdu:
50.00 km 8.00 km teren
02:11 h 22.90 km/h:
Maks. pr.:39.70 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:390 m
Kalorie: 1800 kcal

659 Sobotni wypad za miasto

Sobota, 20 kwietnia 2013 · dodano: 20.04.2013 | Komentarze 3

Niby miałem nigdzie w weekend nie jeździć bo mam robotę ... ale jednak się nie powstrzymałem :) Ustaliłem że nie więcej niż 50km więc padło na Wasilków, Supraśl i Krasny Las. Temperatura ledwie 14 stopni i w koszulce i krótkich spodenkach było na zmianę dobrze lub ciut za chłodno. Wiatr był spory, sporo pod wiatr, trochę bocznego i oczywiście najmniej z wiatrem.
Wyjazd z Białegostoku na Wasilków i spory zjazd. Miałem nadzieję na dobry widok z tego miejsca na rozlaną rzekę ale trochę się zawiodłem.

Tym razem zdjęcia z malutkiego kompaktu bo nie chce mi się wozić lustrzanki.

Z Wasilkowa do Ogrodniczek przez Nowodworce. Tam ostatnio z wody wystawała tylko jezdnia i większa roślinność, dzisiaj wody już sporo mniej ale pola rozmokłe.

No i dojechałem do Supraśla. To oczywiście też wody ponad normę.

Ten płotek wystający z wody to oparcie ławki na takim mini pomoście, ale nikt tam dzisiaj nie siedział :)

No i nie mogło zabraknąć zdjęć mojego roweru z nowym amorem.

Wiatr był na tyle silny że podczas sesji przewrócił rower ale tylko ubrudziło się siodełko i porysował się i tak już mocno zjechany róg na kierownicy.

Dalej w las, a tam zauważalnie chłodniej, aż zrobiłem postój na batonika.

Najpierw był asfalt, a później rozmokła ziemia a nawet śnieg.

Po tym zdjęciu zrobiło się jeszcze gorzej, było pełno błota i kałuż przez które wlokłem się góra 15km\h. Od leżącego na poboczach śniegu zrobiło się też zimniej i licznik pokazał 11,5 stopnia zamiast 14 poza lasem. Zdjęcia niema bo byłem zbyt zajęty omijaniem tego paskudnego błota.
A małe jeziorko w owej puszczy nadal pokryte jest lodem.

Potem kilka km miejskimi ddrkami i do domu dobijając akurat do założonych 50km, bez 150 metrów.

Dane wyjazdu:
38.00 km 1.00 km teren
01:58 h 19.32 km/h:
Maks. pr.:41.10 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:280 m
Kalorie: 1400 kcal

656 mały wypad za miasto

Środa, 17 kwietnia 2013 · dodano: 18.04.2013 | Komentarze 1

Jako że pogoda dzisiaj była taka świetna nie można było nie przejechać się gdzieś po pracy. Kolega z roboty był podobnego zdania więc ustawiłem się z nim na krótką przejażdżkę. Najpierw dojazd do niego, było szybko :) Np na ul Malmeda wyprzedziłem wlokący się 40km/h autobus miejski :) Później z kolegą to już czysty relaks, jako że to jego druga jazda w tym roku. Pojechaliśmy przez al 1000-lecia i DK8 do Wasilkowa po drodze podziwiając jak bardzo rozlała się rzeka Supraśl. Wszystkie okoliczne pola są zalane. Dalej przez Wasilków skierowaliśmy się na Nowodworce. Tam znowu mostek nad tą samą rzeką i wszędzie woda. Tylko ulica wystawała z tego wielkiego rozlewiska. Uwieczniłem to na pro zdjęciu z telefonu:

Tu gdzie widać nurt była rzeczka, może z 10m szerokości.

Następnie dojechaliśmy do ddr z Supraśla i wracamy nią do Białegostoku. Po drodze chciałem zajechać do Lasu Pietrasze ale na wjeździe zastało nas błoto a nawet resztki śniegu i lodu. Jako że błotników brak to zostawiliśmy lasek na następny raz. Powrót do kolegi przez przebudowywaną obwodówkę i wypoczęty znowu podkręciłem tempo wracając już sam do domu.
Ale mi się teraz dobrze jeździ w taka pogodę na fullu. Jakieś 2x lżej, szybciej i przyjemniej niż na zimówce w masie ubrań ... jest moc :) A jechałem oczywiście w krótkich spodenkach i koszulce jak na wiosnę przystało. Wyjeżdżając około 20 stopni, wracając po zachodzie słońca 14.
Kellys na tej przejażdżce przekroczył 7000km przebiegu.

Dane wyjazdu:
20.00 km 9.00 km teren
01:14 h 16.22 km/h:
Maks. pr.:36.80 km/h
Temperatura:-4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:140 m
Kalorie: 900 kcal

639 praca, wiatr i śnieg

Wtorek, 19 marca 2013 · dodano: 19.03.2013 | Komentarze 3

Rano -5 stopni, wiatr w plecy i ogólnie ok. Dzisiaj w cieniutkiej letniej kurtce.
Wracając -3 stopnie i zgodnie z wczorajszym planem zmieniłem trasę żeby trochę chować się przed wmordęwindem. Co do wiatru to zauważalnie lepiej niż na otwartych przestrzeniach ale za to sporo dziur i lodowych kolein w lesie a także przy torach obok nowego miasta. Szybciej więc nie było ale przyjemniej jako że zmniejszyłem wkurwienie spowodowane wiatrem :) Gdybym jeszcze wziął okulary to było by nieźle a tak to śnieg zacinał po oczach. Rano śniegu nie było, a przez cały dzień powolutku napadało i znowu jest biało :( Ile można czekać na wiosnę?
Telefonowe zdjęcia z lasku Bacieczkowskiego.


Dane wyjazdu:
20.00 km 1.00 km teren
01:07 h 17.91 km/h:
Maks. pr.:29.10 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:140 m
Kalorie: 400 kcal

630 praca i awaria zimówki

Wtorek, 5 marca 2013 · dodano: 05.03.2013 | Komentarze 1

Nareszcie jakieś atrakcje na trasie do pracy :) Niezawodna zimówka nawaliła i to tak że nie dało się dalej jechać, trzeba było coś poradzić :) Dwa dni temu tylni błotnik zaczął wydawać złowieszcze odgłosy ostrzegające przed jego rozpadnięciem się na dwa kawałki, w miejscu osłabionym przez cięcie pod v-brake. Jako że głupi nie jestem obkleiłem popękane miejsce taśmą i przez jeden dzień było dobrze i cicho. Dzisiaj rano wjechałem w jedna solidną dziurę ... trzask, i tylna część błotnika została pociągnięta przez oponę i przemielona. Męczyłem się kilka minut żeby odkręcić małą śrubkę trzymająca druty błotnika ale się nie dało. Jeden drut musiał zostać na miejscu (przypięty trytytką, które zawsze mam w zanadrzu) a reszta wylądowała w pobliskim śmietniku. Przy okazji spodnie i kurtka pochlapane :P

Co ciekawe popękane miejsce które skleiłem taśmą trzymało się przedtem może na szerokości 2mm a po klejeniu tylko na taśmie. To łączenie jednak przeżyło a błotnik ułamał się 2cm dalej gdzie nie był wcale popękany! WTF?

A tak jeszcze przy okazji pokażę zdjęcie Kellysa z nowym amorem. Miałem nie dawać bo brzydkie z mieszkania, ale na ładne w zielonym lesie to jeszcze długo trzeba by czekać :(

A tak poza tym to rano -1 stopnia, wracając +5 a na słońcu koło 10. Trochę wiatru bocznego i trochę przedniego.

Dane wyjazdu:
20.00 km 1.00 km teren
01:14 h 16.22 km/h:
Maks. pr.:28.70 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:140 m
Kalorie: 400 kcal

625 nowy amor do fulla i praca

Wtorek, 26 lutego 2013 · dodano: 26.02.2013 | Komentarze 3

Wczoraj do pracy nie jechałem rowerem bo musiałem odebrać paczkę z nowym amortyzatorem do kellysa, po pracy zapierdzielałem na drugi koniec miasta do rowerowego żeby wpaść tam 15 minut przed zamknięciem i prosić o przycięcie rury, nabicie gwiazdki i bieżni sterów. Udało się co do minuty wyrobić do 17 a kosztowało mnie to tylko 5zł :)
Padło na taniego SR Epicona model z 2011, nareszcie w kolorze ramy, bez zbędnych pivotów, i poprosiłem o skok 120mm :D Tak wiem zmieni się geometria ramy ... ale wydaje mi się że na fajniejszą :) no i skoro z tyłu mam 115mm skoku to musi być ok :P
Dlaczego zmieniłem? wkurzało mnie kilka rzeczy w RST F1RST air:
- od nowości nie działała regulacja szybkości odbicia,
- kolor czarny nie pasujący do reszty roweru,
- niepotrzebne pivoty
- blokowanie się przy pierwszym ugięciu po postoju
To ostatnie miałem nadzieje że zlikwiduję rozkładając go, czyszcząc i smarując ale nie pomogło.
Tak więc teraz dam szansę Epiconowi, półka cenowa podobna a nawet tańszy! wszystkie regulacje działają, na sucho zdaję się chodzić lepiej ale na jazdę jeszcze trochę poczeka, i w dodatku wazy 100g mniej. 1690g epicon - rst 1800g.
Porównanie wysokości.

DZISIAJ:
Wiosna się zbliża, dzisiaj +2 stopnie i chodniki już prawie suche. Ubrałem letnią kurtkę i było w sam raz ciepło, tylko w czapce jeszcze grzeje, a bez trochę chłodno. Jutro muszę w końcu dopompować koła, podnieść siodło i zwiększyć prędkość średnią :) choć pewnie nie wiele bo zimowy czołg waży 19kg :P