JAVOR

Info

avatar Ten rowerowy blog prowadzi javor z miasta Białystok. Mam przejechane 19800.00 km z czego 2354.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.32 km/h i się tym nie chwalę, bo i niema czym :)
Więcej o mnie.


2014 baton rowerowy bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy javor.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

z aparatem

Dystans całkowity:6187.00 km (w terenie 1118.00 km; 18.07%)
Czas w ruchu:338:35
Średnia prędkość:18.27 km/h
Maksymalna prędkość:64.40 km/h
Suma podjazdów:45949 m
Maks. tętno maksymalne:178 (90 %)
Maks. tętno średnie:148 (75 %)
Suma kalorii:132753 kcal
Liczba aktywności:115
Średnio na aktywność:53.80 km i 2h 56m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
127.00 km 10.00 km teren
05:50 h 21.77 km/h:
Maks. pr.:44.70 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:550 m
Kalorie: 4500 kcal

714 XX Święto Roweru w Lubartowie

Niedziela, 30 czerwca 2013 · dodano: 18.07.2013 | Komentarze 3

Po wczorajszym wypadzie do Kazimierza pojechaliśmy na długo wyczekiwane XX Święto Roweru w Lubartowie :D
W tym roku na imprezę dała się namówić Monika i jak co roku Hubert.
Dwa lata temu padało, rok temu był upał 35 stopni, a w tym roku było ok poza silnym wiatrem.
Ruszyliśmy na trasę o godzinie 9 rano i najpierw na trasę pierwszą, potem na czwartą a na końcu drugą.
W tym roku udział wzięło 11772 osób, które łącznie pokonały dystans 583 489 km, co stanowi dotychczasowy rekord.


Pałac w Kozłówce

To ja :)

A to Hubert

Las na trasie nr 4 (58km)

I nasze zajebiste rowery :)

A to końcowy przejazd uczestników przez miasto.


Łącznie na trzech trasach pokonaliśmy 109km, a z dojazdami do domu 127km :)

mapka:
Kategoria z aparatem


Dane wyjazdu:
19.00 km 6.00 km teren
01:18 h 14.62 km/h:
Maks. pr.:36.30 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:250 m
Kalorie: 800 kcal

713 Kazimierz Dolny

Sobota, 29 czerwca 2013 · dodano: 14.07.2013 | Komentarze 2

Przy okazji wyjazdu na XX Święto Roweru w Lubartowie (o którym będzie w następnym wpisie) zajechałem dzień wcześniej z Moniką do Kazimierza Dolnego. Rowery na samochodzie i pedałowaliśmy tylko po Kazimierzu bo nie było czasu na więcej kilometrów.
Zajechaliśmy pare minut po 17 i ruszyliśmy bulwarami w górę Wisły. Na ich końcu odbijamy w lewo bardzo stromym podjazdem ul. Krakowską. Dalej ulica Słoneczna i Dębowe góry i ostry zjazd z góry w stronę miasta. Ale żeby było ciekawiej ulica cmentarna to zwykła wąska alejka z płyt chodnikowych prowadząca przez środek cmentarza. A my zapierdzielamy tamtędy 36km/h, co nie było zbyt bezpieczne ani kulturalne :P Gdyby zaszła potrzeba zahamowania ... to by się chyba nie udało, ale co tam, wrażenia niezapomniane.
A to już widoczki na dole ul Cmentarnej.



Zjeżdżamy jeszcze niżej na rynek a tam ludzi co nie miara, okazało się że trafiliśmy na "Ogólnopolski festiwal kapel i śpiewaków ludowych". Było na tyle tłoczno że nie dało się jechać.



Chwilę się pokręciliśmy, zjedliśmy lody i Jedziemy na Górę Trzech Krzyży. Najpierw stromy podjazd brukowaną drogą a dalej kawałek górskiego szlaku pod górę gdzie trzeba było prowadzić rowery. No i jesteśmy na szczycie z pięknymi widokami na miasteczko i okolice.





Kolejna atrakcja jaką zwiedzamy to zamek, jak się okazuje zamknięty dla zwiedzających. Jednak jak na nas przystało włazimy do niego mimo zakazu, przez jakieś okienko od dupy strony :)


Widok na miasto przez piękne okienko zalane słońcem.

Widok na Kazimierz z zamkowej wieży.

Widok z zamku na pobliską basztę.

A tu panorama z zamku, wersja mała ...

... i wersja duża. Kliknąć miniaturkę, potem lupkę i + ile się da :)

Następnie zmieniamy miejscówkę na pobliską basztę, na szczyt nie da się wejść, jedynie na górę schodów.

Widok z Baszty.

Dalej jedziemy do Korzeniowego Dołu, o dziwo byliśmy tam prawie sami, może to przez późną już godzinę. Najpierw trochę zdjęć a na koniec ostry zjazd - wymyte koleiny i inne przeszkadzajki kilka razy mocno podniosły poziom adrenaliny :D




Później powrót do miasta, znowu na rynek kupić dobre piwo Kazimierskie - miodowe i śliwkowe które szczególnie polecam :)
Powrót bulwarami do auta i czas wracać bo już się ściemniało :(
Mimo ze wycieczka krótka to świetna. Zdążyliśmy się zmęczyć na kilku bardzo stromych podjazdach, były też piękne zjazdy i widoki jakich niema nigdzie indziej :) Może jeszcze kiedyś zawitamy tu na dłużej.
Mapka:
Kategoria z aparatem


Dane wyjazdu:
27.00 km 9.00 km teren
01:30 h 18.00 km/h:
Maks. pr.:34.30 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:170 m
Kalorie: 900 kcal

707 nowy rower Moniki

Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 23.06.2013 | Komentarze 2

Rano telefon od Moniki: kurier przywiózł bestię! Trzeba ją złożyć. Niedługo potem jestem u niej i składamy jej nowiutką maszynę - KELLYS BEAST 2013.
Kilka śrubek tu i tam, regulacja amortyzatorów i jedziemy do rowerowego po neopranową osłonkę ramy i licznik. Montujemy pod sklepem i można śmigać. Wracamy do domu po Maćka, Krzyśka i jedziemy testować fulla tam gdzie jego miejsce, czyli w lesie na górkach :)
Jako że akcja miała być szybka pojechaliśmy tylko na najbliższe górki na strzelnicy w lesie Turczyńskim, za to 2x z przerwą na pizzę.

Z początku Monika trochę się gubiła na nowym rowerze ale potem już wiedziała jak na niego wsiadać :)


I tak sobie jeździliśmy po tych górkach z 15 okrążeń, cali mokrzy od 30 stopniowego upału.
Maciek:

Monika:

i Ja:


Dwa niemal takie same fulle :)


Monika oczywiście zachwycona nowym rowerkiem, nie mogło być inaczej :)
Później jeszcze do Moniki pomóc przy pracy i powrót do domu jeszcze później niż wczoraj bo o 5 rano :) No ale przynajmniej nie musiałem jechać po ciemku bez światełek :)
Na koniec filmik z trasy na strzelnicy, znowu średnia jakość wyszła ale co nieco widać.


Dane wyjazdu:
135.00 km 72.00 km teren
06:17 h 21.49 km/h:
Maks. pr.:42.50 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1300 m
Kalorie: 4500 kcal

701 Podlaskie góry, piachy i szutry

Niedziela, 16 czerwca 2013 · dodano: 17.06.2013 | Komentarze 1

Niedzielny trip z Maćkiem (RamzyY), jego relacja tutaj. Wyjazd ode mnie około godziny 10, miało być 120km ale że trasa nieznana wyszło więcej, trochę błądziliśmy i w dodatku zgubiliśmy po drodze rozpiskę jak jechać :D Najpierw szybki asfaltowy wyjazd z Białegostoku z wiatrem w plecy. Następnie zjeżdżamy w szutrowo-piaszczystą drogę do Królowego Mostu wzdłuż linii energetycznej. Sporo dni nie było deszczu więc każdy napotkany piach okazuje się bardzo sypki i grząski :/ Tańczymy na wszystkie strony, zjazdy z mniejszym piachem przelatujemy około 40km/h i aż się dziwiłem że przy tylu driftach nikt się nie wyłożył :)

Przy Królowym Moście błądzimy chwilę szukając jakiejś wysokiej góry, na mapie było jakieś wzniesienie 202 metry przy drodze ale to nie to. Pytamy się o drogę w sklepie i pan tłumaczy jak dojechać do góry św Anny. Przeprawa łatwa nie była. Trochę piachu przez który nie dało się jechać, strome podejście gdzie rower trzeba było nieść i roślinność która wszystko zarosła i trzeba było się przedzierać jak przez dżunglę.

Czasami po drodze trafiała się polanka z coraz to ciekawszymi widokami.

Oczywiście nie mogło zabraknąć sesji zdjęciowych naszych zajebistych fulli :)

Dalej na 200 metrach już nawet dało się jechać po znośnej leśnej drodze. Po chwili dojechaliśmy do szczytu 209 metrów i wieży widokowej. Wieża w budowie zaklejona taśmami i zakazami wstępu ... tym bardziej wchodzimy :D

Z góry całkiem ciekawy widok jak na Podlaskie równiny i pagórki, okoliczne wioski są na wysokości 130m a na wieży GPS pokazał 259m. Poczułem się prawie jak w górach, nie wiedziałem że można takie miejsce znaleźć na Podlasiu.


Zbliżenie na jakąś wioskę, może to Nowosiółki.

Pora udać się w dół, zjazd był bardzo fajny, długi, i chwilami trudny technicznie. Jakaś polanka po drodze:

A na dole taka mała wyrwa w drodze co by się za bardzo nie rozpędzać. Na szczęście nie było problemów z wyhamowaniem.

Wyjechaliśmy chyba w Kołodnie, jedziemy przez Cieliczankę do Supraśla.
Tam orientujemy się że zgubiliśmy rozpiskę trasy więc robimy zdjęcia mapy w Supraślu i kombinujemy jak jechać dalej. Dalej przez Studzianki i znowu w puszczę, szutry i piachy kierując się na Czarną Białostocką. Tam już zaczynał mnie mocno męczyć piaszczysty teren, zaczynał boleć tyłek ... a to jeszcze nawet nie połowa trasy :)
W Czarnej Białostockiej odrobina asfaltu, zakupy w biedronce i chwila odpoczynku nad zalewem.

Dalej przez tą samą puszcze do Podsupraśla ale zupełnie inną drogą, ale nie inną jeśli chodzi o nawierzchnię. Szuter non stop, wkurzało mnie już jego szumienie pod oponami, nawet ciężko się przez to rozmawiało.

Przecinamy drogę 676 i ponownie mamy dużo szutru i jeszcze więcej grząskiego piachu. To jakiś rozjazd przed Surażkowem i ładne drzewko.

A także drewniane rzeźby.

Między Surażkowem a Łaźniami postój na mostku żeby obfocić łabedzia.

A że zimno nie było to okazało się że na moście przyklejamy się do asfaltu zostawiając swoje odciski bloków SPD.

Dalej miejscowość Pieczonka i bardzo ciekawe drzewo, poskręcane i trochę wybrakowane.


Następnie brodząc w piachu i łykając pył z przejeżdżających czasem aut jedziemy przez wioskę Borki taką o nazwie Kondycja, niestety taka to wioska że nawet nie miała tablic z nazwą żeby zrobić zdjęcie :P
A ciut dalej na moście nad rzeką Słoja spotykamy nie lada niespodziankę ... węża :) Bestia nie byle jaka bo po rozprostowaniu miałby około metra. Ciekawe co to gatunek?

Chwilę się z nim bawimy, focimy, prawie rozjechał go samochód śmigając oponą 2cm od jego łba, a na koniec spierdzielił do wody.
Dalej wioska Nowosióki i małe zbłądzenie koło tartaku ... znowu teren? nieee mamy już dosyć. Odpalamy GPS i kierujemy się asfaltem przez Załuki na drogę DK65. A na DK65 wita nas jakaś ruska menda w tirze przejeżdżając jakieś 20cm od nas, aż nami solidnie zachwiało.
Na asfalcie też zrobiło się monotonnie i nudno, i co gorsze, pod wiatr. Zacząłem wymiękać i toczyliśmy się z marną prędkością. Przy najbliższej okazji czyli w zajeździe u Rumcajsa nabyłem napój energetyczny i dało się jechać dalej w normalnym tempie.

Dalej to już prosty asfalt do domu, wróciłem około 19:20 czyli 9 godzin poszło na wycieczkę. Maciek śmigną jeszcze do Łap, ale co to dla niego, nawet nie wyglądał na zmęczonego. Ja chwilami myślałem że umrę, od siodełka bolała dupa, od terenu ręce, a nogi to tak umiarkowanie, ale ogólnie zmęczenie organizmu solidne. Głównie przez piaszczysty teren i wiatr pod koniec. Terenu wyszło 72 km i nigdy jeszcze tyle jednego dnia mi się nie trafiło, a męczył podwójnie.
No i jeszcze mapka, kilka km brakuje, zapewne w okolicach góry św Anny bo tam wyznaczyłem na ślepo. Na żadnej mapie nie widzę tamtejszego szlaku. Może następnym razem nagram ślad GPS.


Dane wyjazdu:
31.00 km 12.00 km teren
01:45 h 17.71 km/h:
Maks. pr.:41.80 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:270 m
Kalorie: 1000 kcal

699 praca, górki, i film z górek :)

Piątek, 14 czerwca 2013 · dodano: 15.06.2013 | Komentarze 0

Rano standardowo do pracy z Moniką, 17 stopni i szybkie tempo bo późno wyszedłem z domu. W robocie mieliśmy "luźny piątek" więc do domu o 14 zamiast 16 :)
Oczywiście jak to najlepiej wykorzystać? śmigając rowerem po leśnych górkach :)
Pojechaliśmy wiec tak jak wczoraj przez Sikorszczyznę i do tamtejszego lasku. Tym razem mieliśmy więcej czasu, a także aparat i mini statyw-imadło żeby go przymocować do bika. Objeździliśmy lasek z każdej strony, zjechaliśmy każdym ciekawym zjazdem i to po kilka razy :) Poleżeliśmy też sobie trochę na trawie odpoczywając pod drzewami, rowery także.

Trekking Moniki ... dostał niezły wycisk ale nic nie odpadło :)


Po odpoczynku postanowiliśmy spadać z tego lasu i jechać do następnego. Schowałem niestety aparat i zjechaliśmy jeszcze raz z największej górki i wtedy Monika się wyłożyła nakrywając się rowerem :) Akurat jak nie kręciliśmy, co za błąd. Monika cała, rower też, trochę się pośmialiśmy i pojechaliśmy dalej :)
Później kręciliśmy się chwile w Lesie Turczyńskim na starej strzelnicy ale że nie mieliśmy już dużo czasu to zjechaliśmy tylko dwa razy bez zakładania aparatu ... next time.
No i filmik, trochę się za bardzo obraz trzęsie ale to pierwszy taki test aparatu i jego mocowania. Może następnym razem uda się to udoskonalić :)
Górki wyglądają na małe w perspektywie aparatu ale one naprawdę były spore :P
Polecam kliknąć przejście do youtuba i obejrzenie w HD.


Dane wyjazdu:
40.00 km 3.00 km teren
02:01 h 19.83 km/h:
Maks. pr.:51.30 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: 1300 kcal

696 wieczorny trip do świętej wody

Wtorek, 11 czerwca 2013 · dodano: 12.06.2013 | Komentarze 0

Wieczorny trip z Moniką gdziekolwiek żeby się przejechać i dobić do 1000km na jej liczniku. Padło na Wasilków i Sanktuarium Święta Woda. Najfajniejszy z tego wszystkiego był kawałek leśnej drogi między Wasilkowem a sanktuarium.
Na miejscu witają nas takim znakiem zakazu wszystkiego ... paranoja :)

Oczywiście w tym natłoku informacji przeoczyliśmy ikonkę roweru i wjechaliśmy napić się tamtejszej wody ze źródełka.
Zachód słońca był piękny, szkoda że miałem ze sobą tylko telefon.

Powrót już w ciemnościach a niewyczerpalne dynamowe światełko Moniki zawiodło, urwał się kabelek z wtyczki przy dynamie :)

Dane wyjazdu:
52.00 km 9.00 km teren
02:13 h 23.46 km/h:
Maks. pr.:45.80 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:420 m
Kalorie: 1900 kcal

694 Deszczowy trip z Maćkiem

Sobota, 8 czerwca 2013 · dodano: 08.06.2013 | Komentarze 1

Dawno już nie jeździłem z Maćkiem a że dzisiaj znalazł czas na wspólne 50km to nie mogłem odmówić mimo że w prognozie pogody znowu straszyli deszczami. No ale przecież już nie ufam prognozom pogody :)
W końcu zobaczyłem go na jego nowej maszynie, całkiem zacny sprzęt.
Ledwo ruszyliśmy z pod mojego bloku i spadło na nas ostrzegawczo kilka kropli z nieba, oczywiście mieliśmy to gdzieś i się nie przejęliśmy :)
Z Białego wyjechaliśmy szutrem wzdłuż torów w kierunku Wasilkowa. Tempo szybkie jak to z Maćkiem, nie ma opierdalania się, tylko trening :) Na moście mała sesja foto.


Dalej jedziemy przez Wasilków, offroadem do Dąbrówki i tam do sklepu. Wychodzimy ze sklepu i pada :( Mamy daszek nad głową więc jemy i czekamy. Kiedy już prawie przestało padać jedziemy, a 500m dalej już suchy asfalt ... wtf?
Dalej jedziemy przez Studzianki i tam zaczyna padać już trochę mocniej, chowamy się więc do jakiegoś domu w stanie surowym.

O tam to dopiero musi padać ... a tam właśnie jedziemy :P

5 minut i po deszczu, jedziemy dalej :) Niestety po chwili znowu pada i już nie bardzo jest gdzie się schować. Na szybkich zjazdach z górki robimy sobie "błotniki" przednie z rąk bo chlapie po twarzy :D W lesie przed Podsupraślem stajemy pod jakimś większym drzewem po którym mało co kapie.

Ale tylko chwilowo, bo pada dosyć długo i drzewo zaczyna już przepuszczać deszcz, plecak na głowę i stoimy dalej i tak cali już mokrzy :) Oczywiście nie mieliśmy żadnych wdzianek przeciwdeszczowych, wszystko przemoknięte i oblepione błotem, co najgorsze buty też, i napęd także. Na zdjęciu przeciętny deszcz ale przez chwilę był też dużo bardziej intensywny.

W końcu po może 20 minutach przestaje i jedziemy dalej przez Podsupraśl i Supraśl, po asfalcie i wielkich kałużach którymi już totalnie zalałem buty. Odrazu wyszło słońce i nas ogrzało bo w lesie i w deszczu temperatura spadła do 19 stopni więc trochę zmarzliśmy, wcześniej było 26 stopni. Dalej DDR do Białego i do domu kąpać się i prać wszystkie ciuchy :(

Dane wyjazdu:
108.00 km 21.00 km teren
05:30 h 19.64 km/h:
Maks. pr.:41.30 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:730 m
Kalorie: 3000 kcal

690 Nocny Rower 1/2013

Sobota, 1 czerwca 2013 · dodano: 02.06.2013 | Komentarze 2

Pierwszy w tym roku Nocny rower w Białymstoku i pierwszy w którym uczestniczyłem :)
Pojechała ze mną Monika, było tez 2 znajomych Marcin i Justyna a reszty nie znałem. Łącznie 16 osób z czego w Choroszczy dołączyła jedna dziewczyna i jeden chłopak który trafił na nas przypadkiem i postanowił dołączyć mimo że nie bardzo był na to przygotowany i już sporo km miał za sobą. Ja też w sumie słabo się przygotowałem bo nie wyrobiłem się z czasem, nie zjadłem nawet obiadu ani nic innego przed wyjściem ale kupiliśmy kilka batoników po drodze i nawet wszystkich nie zjedliśmy. Ani nie chciało się jeść ani pić bo wilgoci było pod dostatkiem w powietrzu. Temperatura na starcie 19 stopni a pod koniec 13.
Zbiórka o 21:00 na skrzyżowaniu ul. Boboli i Popiełuszki i już zaczynało delikatnie padać. Do Choroszczy tempo bardzo szybkie i tam się trochę mocniej rozpadało. Dalej przez Rogowo i trochę terenu, deszcz się skończył, tempo spadło do normalniejszego :) Połowa ludzi to jacyś zawodnicy np z PTR Dojlidy także nie opierdalali się w pedałowaniu.
Zdjęcia z kompaktu a że noc to wiadomo, szału nie ma :P
Między Rogowem a Rzędzianami, mostek nad rozlewiskiem Narwii.


Kawałeczek dalej zdjęcie grupowe na wiadukcie nad trasą Białystok-Warszawa.

Dalej śmigamy przez Tykocin Krypno do Knyszyna, większość to dobry asfalt, jechało się przyjemnie i szybko.
Za Knyszynem skręt w lewo do jeziora Zygmunta Augusta ... akurat wyprzedzał nas samochód więc przód grupy ostro zahamował a że było ślisko to nie wszystkim udało się wyhamować i ze dwa rowery się wyłożyły, ale nic groźnego.
Co prawda od tej strony jezioro okazało się być oddzielone groblą i wysokimi szuwarami więc nawet go nie zobaczyliśmy, ale czuć było zapach jeziora i większą ilość komarów :) Była tam też skrzynka geocachingu i kilka osób się tam wpisało.
Zrobiliśmy też większą przerwę na jedzenie i akurat wybiła północ.
Dalej jedziemy w stronę Zofiówki aż tu nagle niespodzianka ... dziewczynie która dołączyła w Choroszczy odpadło siodełko :D Tak po prostu w czasie jazdy strzeliła śruba jarzma i siodełko zostało na asfalcie :) Do końca ponad 40km więc nieciekawie. Śruba zerwana, kawałek gwintu został ale i tak nie było skąd wziąć drugiej takiej wielkiej śruby. Z pół godziny powstawało prowizoryczne mocowanie z kilku zipów, szyfru i sznurka rozplecionego z breloczka do kluczy. Wyglądało jakby miało rozpaść się po kilku metrach, było mocno niestabilne a jednak wytrzymało do samego końca wycieczki mimo ze było potem sporo leśnego terenu. Trzeba pomyśleć nad wożeniem kilku różnych zapasowych śrub :) Na zdjęciu jeszcze nieskończone dzieło, później doszło jeszcze kilka zipów.

Dalej trasy nie jestem pewien ale chyba jechaliśmy przez Mierestki, Knyszyn-Cisówka, Chraboły, Kulikówka i Obrubniki. Na tym kawałku było sporo leśnej grząskiej drogi, nawet mi się ciężko jechało a kto miał cienkie asfaltowe opony to i czasami musiał prowadzić. Monika trochę tam zaczynała wymiękać ale na asfalcie odzyskała siły :) Ja się za mocno nie zmęczyłem ale za to siodełko mocno uwierało w dupę, muszę pomyśleć nad innym. Po zakupie wydawało się nawet wygodne a teraz już nie ... dziwne.
Dalej jechaliśmy prawdopodobnie przez miejscowości Ponikła, Letniki, Podleńce i Nowe Aleksandrowo ale głowy nie dam :P
Most przed Fastami, już prawie Białystok i niebo się rozjaśnia. (godzina 2:45)


Chwilę później zaczynają odłączać się ludzie i kierować w swoje strony, część pojechała do całodobowego na browar :)
Ja z Moniką chcieliśmy dokręcić do 100km więc się odłączyliśmy i pojechaliśmy obwodówką.
Wiadukt nad ul. Generała Stanisława Maczka, godzina 3:15, i już robi się widno.

Następnie do Białostockiego Muzeum Wsi i do Lasu Pietrasze ... i znowu błoto, i znowu rower wygląda jak wczoraj a czyściłem go pół soboty :(
W lesie widzieliśmy dwie sarny ale zdjęcia nie było szans zrobić bo szybko uciekały. Powrót przez park Planty a słońce już świeci (4:30).

100km przekroczone na moim i Moniki liczniku więc zgodnie z tradycją trzeba było to uczcić piwkiem, a spać to poszedłem chyba dopiero o 7 albo 8 rano :P
Podsumowując Nocny Rower jest super i na pewno trzeba jechać na następne :)


Dane wyjazdu:
62.00 km 3.00 km teren
03:40 h 16.91 km/h:
Maks. pr.:36.80 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:390 m
Kalorie: 2000 kcal

689 Praca, Masa Krytyczna i trochę błota

Piątek, 31 maja 2013 · dodano: 01.06.2013 | Komentarze 0

Rano standardowo do pracy z Moniką, temperatura 17 stopni. Wracając mokro po deszczu który jeszcze lekko padał przez połowę trasy.
Chwila w domu na żarcie i jedziemy na Majową Białostocką Masę Krytyczną. Trochę się nas zebrało bo byłem Ja, Monika, Krzysiek, Adam i Przemek który unikał aparatu :) Miała być jeszcze Ania ale nie zdążyła dojechać ani nas dogonić. Przez krążące deszcze spodziewałem się niewielu ludzi ale jednak zebrało się około 130 uczestników czyli nie najgorzej.


Trasa masy liczyła tym razem 17km i jechaliśmy przez: Ratusz > Lipowa > J. H. Dąbrowskiego > Solidarności > Wierzbowa > Świętokrzyska > Berlinga > Sikorskiego > Wrocławska > Zielonogórska > Hetmańska > Kopernika > Zwierzyniecka > 11-go Listopada > M. Skłodowskiej-Curie > W. Liniarskiego > Ratusz.
Prędkość tym razem była ok czyli jakieś 15-20 km/h (2x szybciej niż miesiąc temu).
Wierzbowa:


Tunel:

koniec masy, było później zdjęcie grupowe ale je przeoczyliśmy :/

Ale że ekipa czuła niedosyt pojechaliśmy jeszcze na górkę do Lasu Pietrasze :) Jako że było po deszczu to było też błoto i kałuże, a że ja nie mam błotników to dostałem wysypki błotnej.

Jak już niechcący pochlapałem się błotem na zjeździe to potem już specjalnie wjeżdżałem w kałuże i błoto, a co tam :D Ogólnie to wszystko poza bielizną zostało ufajdane błotem :) Rower oczywiście też:


Tylko teraz czyścić tego się nie chce :P

Dane wyjazdu:
59.00 km 11.00 km teren
03:01 h 19.56 km/h:
Maks. pr.:29.80 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:260 m
Kalorie: 2000 kcal

686 Lubartów - Ostrów Lubelski

Niedziela, 26 maja 2013 · dodano: 28.05.2013 | Komentarze 0

Weekend w rodzinnym Lubartowie i wycieczka z młodszym bratem. Mi niestety przyszło jechać na zimówce więc nie było ani lekko ani komfortowo :P Padło na ciekawy zbiornik wodny w lesie za Ostrowem Lubelskim. Już dawno chcieliśmy się tam wybrać.
Pogoda dosyć marna, wyjeżdżając 18 stopni, wracając tylko 15, po drodze leciutki deszczyk i wracając jechaliśmy pod ostry wiatr. Trasa: Lubartów, Chlewiska, Serniki, Wola Sernicka, Kaznów, Ostrów Lubelski, Las, powrót przez Tarło i Szczekarków.
Widok na Lubartów z okolic Sernik.

Ciekawe zakończenie ulicy Partyzantów w Ostrowie Lubelskim, tędy jedziemy do lasu.

Po lewej stronie zbiornika wodnego ścieżka leśna z grząskim gruntem.

Po prawej kładka.


No i zbiornik wodny, przeciwpożarowy o ile dobrze pamiętam.

A teraz mega produkcja filmowa full HD ultra compresion edition by YouTube. Na końcówce chciałem zahamować na przednim kole ale grunt okazał się bardziej grząski niż to przewidziałem :D
Kategoria z aparatem