JAVOR

Info

avatar Ten rowerowy blog prowadzi javor z miasta Białystok. Mam przejechane 19800.00 km z czego 2354.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.32 km/h i się tym nie chwalę, bo i niema czym :)
Więcej o mnie.


2014 baton rowerowy bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy javor.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

okolice Białegostoku

Dystans całkowity:5157.00 km (w terenie 1070.00 km; 20.75%)
Czas w ruchu:271:40
Średnia prędkość:18.87 km/h
Maksymalna prędkość:55.50 km/h
Suma podjazdów:34999 m
Maks. tętno maksymalne:178 (90 %)
Maks. tętno średnie:148 (75 %)
Suma kalorii:110145 kcal
Liczba aktywności:93
Średnio na aktywność:55.45 km i 2h 57m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
126.00 km 6.00 km teren
05:25 h 23.26 km/h:
Maks. pr.:39.30 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:760 m
Kalorie: 2500 kcal

461 Trip do Brańska z RamzyY'm i gminobranie

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 4

Wspólna wycieczka z RamzyYm.
Dla mnie pierwszy raz tak daleko w tym kierunku od Białegostoku więc i kilka nowych gmin wpadnie na mapkę :)
Wyjazd ode mnie o 9:00 przy temperaturze 14 stopni. Przez chwile było chłodno w krótkim ubiorze, ale potem już ok. W domu byłem około 16 zmęczony maksymalnie.
Wiatr miał być idealny czyli boczny przez większość czasu ... ale miał dość spore odchyłki.
Tempo jak dla mnie dosyć szybie, ale kompan napisał w swoim blogu że spokojne :P Wszystko zależy od kondycji.
Pierwsze 10 km po lekko ruchliwej drodze, potem odbiliśmy w takie wioski że widok samochodu był czymś dziwnym. I tak też było przez większość trasy, czyli świetnie, cała droga dla nas :)

Zdjęcia jakoś rzadko robiłem bo i mało przerw robiliśmy. Kolejne na moście w Strabli.

Szybko dojechaliśmy do najdalszego punktu wycieczki czyli Brańska, zjedliśmy lody gałkowe i ... nawet nie było co tam fotografować. Jakieś takie nijakie miasteczko. Na wyjeździe z niego zajechaliśmy do biedronki, tam bezczynnie czekając wyciągnąłem jednak aparat :P Oto kawałek Brańska:

Nasze zaparkowane rumaki (sorry za reklamę ale inaczej kadr był nieciekawy :P )

A to mój papierowy GPS :) zalety:
- czas uruchamiania 0 sekund,
- duży, dobrze czytelny w słońcu ekran,
- nieskończony czas działania baterii.

Wracamy oczywiście inną trasą żeby nie było nudno. Przez Hodyszewo i 3 różne Brzozowa docieramy do miejscowości Poświętne:


Kawałek dalej muszę się zdecydować czy jechać trasą krótszą czy dłuższą zaliczając jeszcze Suraż. Skusiłem się na dłuższą i dobrze :)
Przed Surażem widoki z mostu, np działalność bobra:

Oraz konie i bocian:

W Surażu wjechaliśmy ca ciekawą górkę z dobrym widokiem, zrobiłem więc panoramę:

A tutaj można kliknąć po większą wersję:

Inne foto z górki:


Tymczasem RamzyY postanowił wykorzystać tą górkę i dotrzeć nowe hamulce.

Następnie jedziemy przez Łapy. Rozstaję się z kompanem który tam mieszka i dalej wracam sam. Okazało się że ominąłem centrum łap i zaczęły się pola. Nie bardzo miałem ochotę i siły wracać więc tylko tabliczka na wyjeździe na pocieszenie :P

Ciut dalej mosty kolejowe w Uhowie:

Jeszce ponad 20 km do domu. W Łapach miałem niezwykle wysoką jak na mnie średnią 24,1 km/h. Dalej wracając sam nie miałem już motywacji żeby jechać szybko, a co najgorsze zwalniając tempo strasznie opadłem z sił, może też przez wiatr wiejący bardziej z przodu i bolący już tyłek. Wlokłem się więc strasznie, robiąc kilka przerw dla tyłka. Dodatkowo pod koniec doszedł ruchliwy kawałek drogi gdzie trzeba było się ratować dziurawym chodnikiem. Tym sposobem zepsułem średnią prędkość na 23,1 km/h. Ale jak by nie patrzeć to i tak największa moja średnia na takim długim dystansie :) W domu kompletna padlina, musiałem się zdrzemnąć ponad 2 godziny :P


Dane wyjazdu:
26.00 km 2.00 km teren
01:15 h 20.80 km/h:
Maks. pr.:33.30 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:170 m
Kalorie: 470 kcal

459 praca i do koleżanki

Wtorek, 15 maja 2012 · dodano: 15.05.2012 | Komentarze 0

Rano 11 stopni, po pracy 17, wiaterek dzisiaj nie przeszkadzał. Wieczorem jeszcze na chwilę do koleżanki zwiedzając mały kawałek pobliskiego lasku.

Dane wyjazdu:
106.00 km 2.00 km teren
05:08 h 20.65 km/h:
Maks. pr.:43.70 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:910 m
Kalorie: 2000 kcal

451 Do Sokółki w upalny Kwietniowy dzień

Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 0

Temperatura jak latem, mały wiatr, brak opadów w prognozie ... trzeba pojechać gdzieś dalej :D Padło na Sokółkę, w tamte strony jeszcze się nie zapuszczałem więc czas najwyższy.
Wyjechałem dopiero o godzinie 11, ale za to nie miałem dylematu jak się ubrać bo już było 25 stopni w cieniu :) Przejeżdżam przez cały Białystok i wypadam na Wasilków ul Władysława Wysockiego. Ciekawa alternatywa dla jazdy wzdłuż torów bo jest ładny i szybki zjazd w dolinę rzeki Supraśl. 50 metrów w dół na długości kilometra daje niezłego speeda. Tym sposobem dojechałem do Wasilkowa od strony gdzie nigdy nie byłem rowerem - nawet nie wiedziałem że tam tak ładnie, mają rzekę i zaporę która utrzymuje odpowiedni jej poziom.


Dalej koło Świętej Wody wskakuję na krajową 19 i prosto w stronę Sokółki.
Jak przystało na polskie warunki droga jest wąska, bez poboczy i zatłoczona, a kierowcy to tępe huje i niema co się spodziewać rozwagi z ich strony. Dla rowerzystów więc niebezpieczna.

Po drodze wita mnie Czarna Białostocka ale jadę dalej.

No i w końcu moja pierwsza sakwa, lub torba na kierownicę jak kto woli. Mając ją ciągle przed oczami czułem się troszkę jakby na wielkiej wyprawie :P

Mokrej plamy od plecaka brak. Plecy jednak nadal bolały, choć może trochę mniej.
Dojeżdżam do Sokółki, miasto jak miasto, nie widzę nic ciekawego do fotografowania przy głównej trasie ... chociaż, pozłacane kopuły cerkwi ładnie błyszczały się w słońcu.

Zajeżdżam też nad malutki Zalew Sokólski, w taką pogodę miałem nadzieję zobaczyć jakieś dziewczyny w bikini ale jakoś pusto tam było :(


Na wyjeździe z Sokółki zatrzymuję się przy sklepie uzupełnić wodę i jedzonko. Po 10 minutach stania w cieniu termometr pokazuje ...

Gorąco! Na słońcu mimo że chłodzony jazdą dochodziło i do 40 stopni.
Dalej wracam inną drogą przez wioski, cieszy mnie to bo dość już miałem pędzących obok aut. Widoki także ciekawsze, np zieleniące się pola uprawne.



Później kawałek przez puszczę w stronę Supraśla, zieleń powoli i tutaj się rozwija. Ale takie zdjęcia widziałem już ponad tydzień temu z cieplejszych zakątków kraju.

Trochę już opadałem z sił więc gdzieś przed Supraślem kupiłem sobie energetyka, czuć różnicę :)
A nad zalewem w Supraślu krótki odpoczynek, ludzi jak zawsze sporo, kilku nawet pływało.

Powrót do Białegostoku ścieżką rowerową, na miejscu zajechałem do parku. Warto było bo nawet ładna fotka wyszła - fontanna podświetlona promieniami słońca.

W Białymstoku i Supraślu rowerzystów bardzo dużo, dalej na trasie jednak prawie pusto. Do domu dojechałem chwilę po 18 i szybko pod prysznic ... piękna letnia temperatura :)

Dane wyjazdu:
112.00 km 1.00 km teren
05:19 h 21.07 km/h:
Maks. pr.:51.30 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:880 m
Kalorie: 2050 kcal

446 Gmina gródek i przejście graniczne w Bobrownikach

Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 21.04.2012 | Komentarze 1

Plan był taki żeby pojechać do miejscowości Gródek i zaliczyć tamtejszą gminę, a że to tylko 80 km to wracając dobić do 100 km. Wyszło jednak trochę inaczej :)
Ale od początku ...
Rano wstaję i jak się okazuje godzinę po nastawionym budziku w telefonie - nie słyszałem czy nie zadzwonił? fuck!
Jak już w końcu wyjechałem o 10:30 ubrany w krótkie spodenki rowerowe i koszulkę to stwierdziłem że może jednak wezmę bluzę. Było 17 stopni ale jakoś tak zawiało :P Wiec po 300 metrach zawróciłem i ruszyłem po raz drugi. A wtedy w tym samym miejscu zorientowałem się że nie mam rękawiczek ... FUCK! Drugi raz nie wracam, jadę bez.
Z początku pedałowało się dobrze i szybko, nie wiem czy to zasługa wiatru czy czego. Za wioską Sobolewo-kolonia zatrzymałem się koło jakiegoś pomnika i schowałem bluzę do plecaka, od tego momentu była już tylko ciężkim balastem na plecach :(

Dość szybko moim oczom ukazał się ten oto znak. Można by na tym zakończyć zaliczanie gminy ale ja wolę zwiedzić większy jej kawałek :)

Droga prosta jak w mordę strzelił, lekkie pagórki, wąska i pełna tirów.
Za Królowym Mostem jednak zaczęły się większe wzniesienia i krajobraz ciut bardziej górzysty. 60m na jeden podjazd długości kilometra to sporo jak na Podlasie.


Moje spodenki z wkładką okazały się całkiem niezłe, pierwszą połowę trasy pokonywałem całkiem komfortowo, bardziej boli mnie tyłek po 10 km jazdy do pracy bez wkładki. Chociaż w drugiej połowie komfort już zdecydowanie malał aż na koniec musiałem robić przerwy.
Tocząc się tą nudną i wciąż bardziej szarą niż zieloną trasą dotarłem do miasta Gródek.

Centrum dowodzenia gminą :P

I miejska plaża przy jakiejś sadzawce :)

Tam też rozmyślałem czy trzymać się trasy czy może pojechać do granicy z Białorusią. Wymyśliłem że pojadę bo inaczej będę żałował a to tylko 15 km dalej.
Ledwo wyjechałem z Gródka z powrotem na krajową 65 i ujrzałem sznur TIRów. 13 kilometrowy korek czekających na przejazd przez granicę.

Jechałem tak przy nich pilnując czy któryś nie otworzy drzwi w złym momencie :P
Mnóstwo tirów z różnych krajów a nawet z 10 naliczyłem z Lubartowa, wszelakich marek, wiozące auta itd.
Ciekawe było patrzeć co robili kierowcy nudzący się niemiłosiernie: mnóstwo gadało w grupkach, dwóch się opalało na trawce, jeden biegł z czajnikiem, kilku coś reperowało, jeden poprawiał pędzelkiem litery na tablicy rejestracyjnej, ktoś suszył uprane ciuchy na przednim grillu, jeden nawet lakierował sobie felgi!
A pozostałym lewym pasem musiały się mijać auta jadące w dwóch kierunkach i ja.
Dotarłem do początku tej kolejki, tam w dole się to zaczyna.

Oczywiście musiałem i ja się tam dopchać pod samą granicę skoro już taki kawał przejechałem.

Tutaj już widać budki i szlabany. Wystarczy, zawracam. A do granicy w Bobrownikach mam w takim razie 55 km odliczając Gródek.

Zatrzymałem się na opuszczonej stacji benzynowej zjeść kanapeczki i pobawić się w fotografa:

Ach, nowe kółeczko :)

Wracam tą samą trasą, tyłek już zaczyna boleć, barki od plecaka też, i pedałuje się jakoś średnio. Wykonałem więc tajny plan i kupiłem na zapas napój energetyczny, po 2 łykach przelałem do bidonu co było błędem :D Otóż mój bidon ma słomkę sięgającą dna a że napój był gazowany to całość działa jak spray pod ciśnieniem. Kiedy więc chciałem się go napić gdzieś koło Królowego mostu mocno się zawiodłem :P myślałem że wytryśnie tylko trochę, ale nie. Dwu metrową fontanną zachlapałem całą wiatę przystanku po czym bidon pozostał pusty! No dobra przesadzam, został jeden łyczek :( FAIL
I jeszcze zdjęcie całego aktualnego rowerku gdzieś po drodze.

A tu wersja mega hiper ultra HD 4k jakby ktoś chciał brud pooglądać :)

Co ciekawe zaraz przed osiągnięciem 100 km poczułem że jedzie mi się znacznie lepiej i bardzo mnie zastanawia od czego to? Wiatr się zmienił, organizm odżył, sugestia psychiczna że już końcówka? Czułem że mógłbym jeszcze sporo przejechać a wcześniej było inaczej. Nawet prędkość sporo mi wzrosła, ale nie testowałem, pojechałem do domu zadowolony z pierwszej 100 km trasy w tym roku :)
Jeszcze 500m przed blokiem czepił się mnie policjant ... dlaczego nie używam ścieżki rowerowej skoro jest obok? Na co odpowiedziałem zdziwiony: to ma być ściezka? ... pojechał sobie :)

Dane wyjazdu:
28.00 km 7.00 km teren
01:29 h 18.88 km/h:
Maks. pr.:31.30 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:160 m
Kalorie: 480 kcal

445 praca, las, i ucieczka przed burzą

Piątek, 20 kwietnia 2012 · dodano: 20.04.2012 | Komentarze 1

Dzisiaj do pracy już na naprawionym kółku :) Tylko wychodząc z domu zapomniałem ze tarcza nie jest dotarta ale udało się nie zabić a po 10 km już hamowała jak należy. Temperatura rano 10 stopni, wracając z pracy licznik pokazywał 20 stopni i wierzę w to bo było mi mega gorąco mimo ze jechałem powoli i z rozpiętą bluzą i kurtką robiącymi za spadochron hamujący:P
Po spoczynku w domu wybrałem się jeszcze zwiedzić lasek obok nowego mieszkania. Było trochę błotniście i ślisko ale nie na tyle żeby ufajdać mocno rower. Lasek okazał się konkretny bo nie ma tam szerokich dróg otoczonych drzewami a raczej wąskie drogi i mega wąskie ścieżki wśród drzew. Trzeba było robić uniki od krzaków i gałęzi drzew a także slalom między masą gałęzi leżących na podłożu ... było ciekawie :) Ogólnie pobłądziłem chwile nie wiedząc gdzie jechać aż zaczęło kropić i grzmieć więc szybko na asfalt i do domu. Po chwili nastała burza więc akurat uciekłem, i dobrze że wiedziałem w którym kierunku :P
No i był to pierwszy wyjazd w tym roku w krótkich spodenkach rowerowych i koszulce :D

Dane wyjazdu:
47.00 km 1.00 km teren
02:18 h 20.43 km/h:
Maks. pr.:35.90 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: 835 kcal

434 Nocny trip z RamzyYm po Białym i okolicy

Czwartek, 29 marca 2012 · dodano: 29.03.2012 | Komentarze 1

Wyruszyliśmy o godzinie 21, na dworze 3 stopnie i wilgotno po deszczu. Ulice prawie puste więc sporo nimi jeździliśmy. Wiaterek nawet znośny.
Trasa mniej więcej taka: Kawaleryjska, Piastowska, Towarowa, W. Andersa, Jurowce, Wasilków, Nowodworce, W. Raginisa, W. Andersa, S. Maczka, Lodowa(most), dalej Maczka, Kleeberga, Kołątaja, Jana Pawła II, Hetmańska, Składowa, Sławińskiego, Wiadukt.
Na W. Andersa atakowały nas ścięte drzewa kryjące się w ciemnościach na środku chodnika. Poza tym bez większych przygód. Zdjęć niema bo nie chciało mi się brać aparatu :P
Przy okazji nazbierał się pierwszy 1000 km w tym roku :)

Dane wyjazdu:
47.00 km 1.00 km teren
02:40 h 17.62 km/h:
Maks. pr.:34.80 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:345 m
Kalorie: kcal

412 praca, miasto, nocny trip.

Środa, 29 lutego 2012 · dodano: 29.02.2012 | Komentarze 2

Najpierw standardowo praca, mokro błotniście bo wczorajszy śnieg się rozpuścił. Po pracy do centrum rozwiązać umowę internetu - wtedy było aż 5 stopni na plusie :)
Ciężko jakoś się jeździło bo roztopy wypłukały cały olejek z łańcucha i ciśnienie w oponach jeszcze zimowe.
Przerwa w domu na jedzenie, oliwienie łańcucha i dopompowanie opon do 2 barów. Poskutkowało to wyczuwalnie lżejszą jazdą bo już po zmroku wybrałem się na nocną przejażdżkę po wioskach bez latarni. Było ciemno, gwieździście i zimno bo temperatura spadła do zera. Jechałem przez wylotówkę na Augustów, Wasilków, Nowodworce i ścieżką rowerową z Supraśla wróciłem do miasta. A w Nowodworcach prawie się wywaliłem kiedy to skończył się asfalt a zaczęły bardzo nierówne kocie łby ... no i zero stopni. Może 2 metry się przetoczyłem po tym bruku i prawie że gleba uratowana nogą i krawężnikiem.
Aparatu nie brałem a szkoda bo było by jedno dobre zdjęcie z rzeką i gwiazdami.

Dane wyjazdu:
52.00 km 36.00 km teren
03:28 h 15.00 km/h:
Maks. pr.:35.30 km/h
Temperatura:-2.0
HR max:178 ( 90%)
HR avg:144 ( 73%)
Podjazdy:375 m
Kalorie: 3270 kcal

377 Śnieżna niedziela

Niedziela, 15 stycznia 2012 · dodano: 15.01.2012 | Komentarze 2

W końcu przysypało śniegiem Białystok, a że trzeba odbudowywać kondycje to ruszyłem na większą trasę (jak na śniegowe warunki). W mieście jakieś 2 centymetry śniegu, na wioskach więcej. Ścieżki rowerowe były odśnieżane ale zapadane na nowo. Przejazd nad obwodnicą miasta:

Następny przystanek to Ogrodniczki:

Duża wersja:

Na ścieżce do Supraśla mijałem aż 4 rowerzystów, sporo jak na takie warunki.

W Supraślu standardowo zajechałem nad zalew:

A w lasku obok już gęsto od narciarzy na biegówkach. Ja natomiast skręcam w las, w stronę krasnego lasu. Jest tam długa prosta asfaltowa droga z podjazdami. Dzisiaj śnieg był na niej ubity tak równo że jechało się jak po suchym asfalcie albo i lżej ... tam osiągnąłem vmax.

A to jeden z podjazdów:

Dalej dojeżdżam do leśnej drogi wzdłuż trakcji elektrycznej prowadzącej to Królowego mostu. Tam już było bardzo nierówno, straszne koleiny próbowały mnie wywrócić i poobijać tyłek. Jednak mimo kilku podpórek nogą gleby żadnej nie zaliczyłem.

Jak już przedarłem się przez ten tor przeszkód, gdzie minąłem piątego rowerzystę, dojechałem do 22 metrowej górki/hałdy w Sowlanach. Pewnie trudno by było na nią wjechać po śniegu ... ale ja nie wjadę? Najniższy bieg i jazda.

Udało się, a z góry widać Białystok, niestety przejrzystość powietrza marna.

Duża wersja:

Tak jest wysoko:

Rower nad szczytami drzew:

Kolejne wyzwanie to zjechać na dół po śniegu :) Oba hamulce w ruch i się udało.
Później to już nuda po mieście.
Naprawiona piasta nadal działa, nowe siodełko trzeba przestawić jednak na poziomo, a nowy pulsometr działa także przy linii wysokiego napięcia.
Napój w bidonie zamarza :/ Pod koniec myślałem że się skończył, ale w domu jednak się okazało iż było go na tyle dużo że zalał spory kawałek podłogi :P

Dane wyjazdu:
53.00 km 5.00 km teren
02:57 h 17.97 km/h:
Maks. pr.:33.30 km/h
Temperatura:-1.0
HR max:178 ( 90%)
HR avg:148 ( 75%)
Podjazdy:365 m
Kalorie: 2620 kcal

371 Dwie gminy i znowu rozwalona piasta

Sobota, 7 stycznia 2012 · dodano: 07.01.2012 | Komentarze 6

Dwie względnie bliskie gminy do zaliczenia: Knyszyn i Krypno. Trzeba było pojechać bo blisko to one są ale jak na warunki nie zimowe czyli dzisiaj :) Później sypnie śniegiem i trzeba by do wiosny czekać. Droga tragiczna, wąska, duży ruch, a kierowcom oczywiście tak się śpieszy że wolą mnie mijać na niecały metr niż na kilka sekund zwolnić :/ Dzisiaj znowu jakoś marnie się jechało ale powoli się toczyłem ... i się dotoczyłem do Knyszyna. Miasteczko nieciekawe szczególnie jak jest tak szaro i ponuro.

Panorama mała:

I duża po kliknięciu:

Dalej przejechałem przez Knyszyn-Zamek, myślałem że może znajdę jakieś ruiny zamku ale gdzie tam :P
Następnie Krypno czyli kolejna gmina. Wioska nie ciekawa - trochę domów wzdłuż ulicy.

Zawróciłem tam do Knyszyna-Zamek i tam odbiłem w prawo, przez 500m nierównego bruku :/ Chwilę później zorientowałem się że poza pykaniem z luźnego wolnobiegu doszło zgrzytanie z piasty tylnej :( Sprawdziłem luz koła i oczywiście był i to nie mały. Strasznie mnie to wkur!#ło! Niby piasta jakaś tania ale nie przejechała nawet 500 km, co to za gówno. No nic, zjadłem sobie kanapkę przy stawach na odstresowanie, ale nie pomogło.


Jadę dalej co jakiś czas sprawdzając luz w kole bo zgrzyta coraz głośniej, co ciekawe luz raz jest większy a raz niema prawie wcale? Zastanawiam się czy dojadę do domu czy się rozpadnie i będę pchał grata 20 km :P Co obrót koła jest spory zgrzyt i szarpnięcie aż czuć na całym rowerze, jedzie się ciężej a już powoli się ściemnia.

W pewnym miejscu skręcam z głównej na Dobrzyniewo Kościelne bo wku%#ienie przez piastę + tępych kierowców to już za wiele. Już na ruchliwej ulicy zgrzytało głośno ale jak dojechałem na moje ciche osiedle (uff udało się) to aż wstyd było jechać bo wydawało się że wszyscy z bloków słyszą to przez okna :D Nie mam klucza do wolnobiegu żeby zajrzeć w oba łożyska więc pewnie będę musiał jeszcze do rowerowego się fatygować i zostawić kilka zł :(

Dane wyjazdu:
58.00 km 0.00 km teren
03:30 h 16.57 km/h:
Maks. pr.:35.90 km/h
Temperatura:-2.0
HR max:178 ( 90%)
HR avg:138 ( 70%)
Podjazdy:270 m
Kalorie: 2847 kcal

365 Rozpoczęcie 2012 na rowerze i postanowienia noworoczne

Niedziela, 1 stycznia 2012 · dodano: 01.01.2012 | Komentarze 7

Pierwszy dzień nowego roku trzeba było zacząć na rowerze, dzięki rozpoczęciu zabawy z mapką zaliczgmine.pl zauważyłem że nie byłem jeszcze na południe od Białegostoku ... dziwne. Więc postanowiłem tam właśnie się udać i zaliczyć dwie gminy. Miałem wyjechać o 10 a wyszło po 11, wiatr niewielki, temperatura -2 i częściowo oblodzone drogi nie sypane solą :) Było kilka poślizgów ale prowokowanych dla testu przyczepności :) Zaraz po wyjechaniu z domu czułem że kondycja już słabiutka i ciężko będzie przejechać zaplanowane 48 km ale trzeba jechać a nie marudzić.
Przez miasto przebiłem się szybko, ruch mały, tylko wszędzie śmieci po petardach i szampanach.
Za miastem już prawie zero samochodów. Po drodze taki śmieszny długi znak, potrzebował aż trzech podpórek :)

I tak przez Hryniewicze, Lewickie docieram do centrum pierwszej gminy - Juchnowiec Kościelny.


Dalej przed wioską Szerenosy robię postój na kanapkę gdyż jest to teoretycznie połowa trasy.

Kontraścik:

Zmęczenie czuje już spore ale od tego miejsca będę już jechał z wiatrem choć wielkiej różnicy nie było.
Kawałek dalej centrum drugiej gminy - Turośń Kościelna. Teraz już wiem skąd te nazwy - to jedyne wioski w okolicy z kościołami :)

A dalej zgodnie z rozpiską jadę przez Juraszki, Pomigacze a w Kolonii Koplany miałem napisane żeby skręcić w prawo ... coś mi to nie pasowało ale skręciłem ... chodziło o inny zakręt :/
Zdziwiłem się że jadę pod wiatr ale jadę i jadę aż tu nagle widzę znak Juchnowiec Kościelny :( Kur@# co jest? Drugi raz tu jestem :( Odpaliłem GPS i faktycznie źle tam skręciłem ... 5 km temu, czyli 10 km na darmo a opadałem już z sił :P
A więc ponownie Kolonia Koplany i tym razem dobry wyjazd z ronda, Ignatki, Księżyno, Horodniany, Kleosin i Białystok ... teraz już się nie zgubię :)
Wracając przez miasto uwieczniłem kolejną świeżą głupotę na DDR:

Co to do hu*a ma być? Kto jest na tyle ułomny żeby tak spierdzielić robotę. skoro zaasfaltowane to pewnie już nie poprawią. Prawnie za przejściem DDR się urywa i trzeba prowadzić do ciągu pieszo rowerowego? Dobrze że nie przestrzegam przepisów bo odechciało by się jeździć rowerem.

Przy okazji kupiłem do zimówki licznik, a także pulsometr w markecie i co dziwne działa świetnie :) Więc mam teraz więcej danych do wpisywania a także dokładniejsze zużycie kalorii (jak się okazało dużo wyższe).

A teraz NOWOROCZNE POSTANOWIENIA NA SEZON 2012
- przebić wszystkie statystyki z 2011 :)
- odbudować kondycję którą zepsułem przez ostatnie 3 miesiące obijania się
- złożyć rower wyprawowy z sakwami
- wybrać się latem na daleką wielodniową wycieczkę z pełnymi sakwami i namiotem, najlepiej za granicę albo i wiele granic :)