JAVOR
Info
Ten rowerowy blog prowadzi javor z miasta Białystok. Mam przejechane 19800.00 km z czego 2354.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.32 km/h i się tym nie chwalę, bo i niema czym :)Więcej o mnie.
2014 2013 2012 2011 2010
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2014, Maj18 - 0
- 2014, Kwiecień14 - 0
- 2014, Marzec18 - 0
- 2014, Luty13 - 0
- 2014, Styczeń9 - 0
- 2013, Grudzień9 - 0
- 2013, Listopad16 - 0
- 2013, Październik21 - 0
- 2013, Wrzesień17 - 1
- 2013, Sierpień22 - 23
- 2013, Lipiec24 - 12
- 2013, Czerwiec25 - 19
- 2013, Maj22 - 15
- 2013, Kwiecień20 - 9
- 2013, Marzec20 - 7
- 2013, Luty17 - 19
- 2013, Styczeń12 - 7
- 2012, Grudzień7 - 1
- 2012, Listopad20 - 1
- 2012, Październik22 - 5
- 2012, Wrzesień21 - 10
- 2012, Sierpień21 - 11
- 2012, Lipiec13 - 8
- 2012, Czerwiec23 - 12
- 2012, Maj19 - 19
- 2012, Kwiecień18 - 6
- 2012, Marzec22 - 7
- 2012, Luty22 - 4
- 2012, Styczeń26 - 28
- 2011, Grudzień20 - 3
- 2011, Listopad21 - 0
- 2011, Październik20 - 1
- 2011, Wrzesień25 - 8
- 2011, Sierpień21 - 10
- 2011, Lipiec22 - 10
- 2011, Czerwiec24 - 4
- 2011, Maj14 - 6
- 2011, Kwiecień19 - 12
- 2011, Marzec28 - 8
- 2011, Luty22 - 7
- 2011, Styczeń24 - 6
- 2010, Grudzień17 - 10
- 2010, Listopad20 - 2
- 2010, Październik23 - 3
- 2010, Wrzesień20 - 6
- 2010, Sierpień21 - 0
- 2010, Lipiec5 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
okolice Białegostoku
Dystans całkowity: | 5157.00 km (w terenie 1070.00 km; 20.75%) |
Czas w ruchu: | 271:40 |
Średnia prędkość: | 18.87 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.50 km/h |
Suma podjazdów: | 34999 m |
Maks. tętno maksymalne: | 178 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 148 (75 %) |
Suma kalorii: | 110145 kcal |
Liczba aktywności: | 93 |
Średnio na aktywność: | 55.45 km i 2h 57m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
163.00 km
20.00 km teren
07:41 h
21.21 km/h:
Maks. pr.:37.50 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:700 m
Kalorie: 2936 kcal
Rower:KELLYS SWING
303 Siemianówka i rekordowy dystans!
Sobota, 1 października 2011 · dodano: 13.11.2011 | Komentarze 0
Dawno nie miałem większej wycieczki bo ciągle tylko pracuję zamiast jeździć.Jednak RamzyY wymyślił że pojedziemy z Białegostoku do Siemianówki, czyli cała trasa ponad 150km.
Trochę się wahałem szczególnie że ostatnio mało jeżdżę i kondycja podupadła ale jednak się zgodziłem :)
Poprzedniego dnia mieliśmy mini rozgrzewkę na Białostockiej masie krytycznej.
Sobota rano około 8:30 spotykamy się na mieście, jest nieprzyjemnie chłodno i spora mgła, aż bluza w czasie jazdy robi się od przodu mokra :/
W Białymstoku elegancko po ścieżkach rowerowych ale za miastem trzeba było wyskoczyć kawałek na ruchliwą i wąską trasę dk-19.
Mgła, duży ruch z tirami i naprawdę wąska jezdnia a jednak nie jechało się źle - kierowcy jechali rozważnie.
A ja mobilizowany przez auta i pchany przez wiatr trzymałem prędkość 28-30km/h i wcale nie było ciężko, gdyby było to bym zwolnił bo trzeba było oszczędzać siły na później :)
Po 15km takiej jazdy dojechaliśmy do Zabłudowa i skręciliśmy w lokalne drogi przy okazji trochę już zwalniając.
Nie było łatwo nawigować po tych wszystkich wioskach ale obaj mieliśmy rozpisane gdzie skręcać i dawaliśmy rade mimo że zaliczyliśmy kilka wiosek których nie było w planie.
Po 10 mgła zaczynała zanikać i robiło się przyjemniej.
Gdzieś między Hieronimowem a Michałowem spotkaliśmy 3 biegające sarny, na zdjęciu są daleko ale czasami podbiegały na kilkadziesiąt metrów i się z nami chwilę ścigały :)
Około 11:30 zrobiliśmy postój przy wiosce Planty na przekąskę, wyszło już słońce i zrobiło się na tyle ciepło że bluza powędrowała do plecaka.
Ja już zaczynałem czuć zmęczenie mimo że to nie była nawet połowa trasy ... niedobrze :P
O godzinie 13 byliśmy już nad Jeziorem Siemianowskim, przejechaliśmy szybko wzdłuż żeby na początek ujrzeć je z wieży widokowej.
Wieża całkiem sensownych rozmiarów ale ...
... w kiepskim miejscu, jeziora z niej nie widać :( Może i było tu przy wyższym poziomie wody ale teraz są tylko zarośla a za tymi drzewami już koniec naszego kraju i granica z Białorusią.
No nic, oszukali nas z wieżą, jedziemy na drugi koniec jeziora do zapory. Po drodze jednak zajechaliśmy do jakiegoś baru we wsi Siemianówka kupić co nieco i zjeść ciepły posiłek.
Po długich poszukiwaniach pani znalazła dla nas fasolkę, podgrzewała ze 3 razy w mikrofali ale w końcu się doczekaliśmy i nawet nie była zła.
A czekając na jedzenie przybłąkał się do nas jakiś zmarznięty bąk.
Ja się rozleniwiłem i coraz wyraźniej czułem już nogi a to połowa wycieczki :/
Podjechaliśmy do zapory tegoż sztucznego zbiornika wodnego i tam w końcu ujrzeliśmy więcej wody.
A więc standardowo zrobiłem panoramę żeby więcej pokazać :)
mała:
I duża po kliknięciu:
Rowerek:
Żaglówki:
Dalej gdzieś w okolicach Ciwoniuk szukaliśmy jakiegoś ciekawego miejsca zaznaczonego na mapie gwiazdką ale nie znaleźliśmy, a miejscowi pytani o to nie wiedzieli o co nam chodzi ... dziwne.
Były w pierwotnej trasie jeszcze dwa takie miejsca ale trochę nie po drodze i jako że już opadałem z sił olaliśmy je i pojechaliśmy inną trasą w stronę Białegostoku.
Przejechaliśmy znowu przez Michałowo choć inną stroną i tylko w tym punkcie trasa powrotna spotkała się z dojazdową. Głupio przecież było by wracać tą samą :)
Z Michałowa wyjechaliśmy trasą 686 w stronę główniejszej dk-65. Wtedy też totalnie opadałem już z sił i co chwilę robiliśmy postoje z mojego powodu. Tak to jest jak się odstawi rower na jakiś czas.
Przy okazji postojów w końcu udało mi się uchwycić ładne jesienne kolory na zdjęciu :)
Stwierdziłem też że jak tylko będzie jakiś sklep to kupuję napój energetyczny bo umieram ... pech chciał że nie było żadnego po drodze a teren falował i podjazdy męczyły.
Zapomniałem też wspomnieć że do jeziora jechaliśmy z wiatrem a wracaliśmy pod wiatr :(
A tu przy okazji kolejnego odpoczynku taki fajny widoczek z chmurą wyglądającą prawie jak szczyt górski :) Wcześniej wyglądało to lepiej ale zanim ustawiłem aparat górę trochę przewiało.
Dojechaliśmy do dk-65 i światło dzienne już powoli się kończyło.
W końcu po 20km od miejsca gdzie pomyślałem o zakupie napoju energetycznego doczekałem się jakiejś przydrożnej knajpy, a tam czekała na mnie ostatnia puszka takiego specyfiku :D
Napiłem się i po kilkunastu minutach było już dobrze i wróciło przyzwoite tempo jazdy :)
Przez Grabówkę i Zaścianki dojechaliśmy do Białegostoku a tam już jakoś lekko się pedałowało. Zostawiłem Ramzego i pojechałem do domu. Pod sam koniec czułem że moc kofeiny się kończy ale udało się - dotoczyłem się do nowego rekordu 163km :D
Z domu wyjechałem o 8:00 a wróciłem około 19. Temperatura z rana to 12 stopni, najcieplej 19, a na koniec 16.
Przed następną taką długą wycieczką trzeba będzie jednak trochę potrenować ale to już raczej nie w tym roku.
Opis tej wycieczki z innymi zdjęciami możecie też zobaczyć u Ramzego czyli tutaj.
Kategoria okolice Białegostoku, z aparatem
Dane wyjazdu:
54.00 km
16.00 km teren
02:47 h
19.40 km/h:
Maks. pr.:40.10 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:335 m
Kalorie: 958 kcal
Rower:KELLYS SWING
297 weekendowy wypad do puszczy
Niedziela, 25 września 2011 · dodano: 07.10.2011 | Komentarze 1
Cały tydzień nie pojechałem dalej niż do pracy to chociaż w niedzielę olałem na chwilę robotę i siadłem na rower :)Trasa musiała być w miarę krótka więc pojechałem w stronę Czarnej Białostockiej do puszczy. Z Białegostoku wyjechałem wzdłuż torów do Wasilkowa a potem przez Sochonie, Woroszyły, i Wólkę-Przedmieście. Tym sposobem znalazłem się w Puszczy Knyszyńskiej:
Kawałek dalej, jeszcze przed Ratowcem przejechałem przez tory i zawróciłem w stronę Wasilkowa.
Było na tej drodze sporo piachu ale jakoś zadziwiająco dobrze mi się po nim jechało na nowych oponach
Obwodnicę Wasilkowa przejechałem tunelem i znalazłem się przy św. wodzie.
Do Wasilkowa ładną ścieżką przez lasek gdzie w końcu ujrzałem trochę jesiennych kolorów ...
... bo ogólnie to jakoś mało kolorowa ta jesień na podlasiu.
żeby ominąć główną trasę odbiłem w lewo na Nowodworce, i ścieżką z Supraśla dojechałem do Białegostoku. Jeszcze trochę na około przez parki i do domu.
Kategoria okolice Białegostoku, z aparatem
Dane wyjazdu:
50.00 km
9.00 km teren
02:26 h
20.55 km/h:
Maks. pr.:45.10 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:400 m
Kalorie: 916 kcal
Rower:KELLYS SWING
291 Supraśl, Sowlany i sesja foto :)
Sobota, 17 września 2011 · dodano: 02.10.2011 | Komentarze 4
Czas wypróbować nowe graty gdzieś dalej niż jadąc do pracy, no i dotrzeć w końcu hamulce. Padło na Supraśl i górkę w Sowlanach.Wyjechałem około 15:30 i kierowałem się wzdłuż nowej obwodnicy. Jako że przejazd dla rowerów jeszcze nie wyasfaltowany to przejeżdżam kładką dla ludzi z podjazdem dla inwalidów.
Dalej ścieżką rowerową do Supraśla nad zalew. Przy okazji w Supraślu przy kościele prawie rozjechałem pannę młodą ale to ona się zagapiła :)
Opuszczam tą mieścinę i jadę w puszczę a dokładniej krasny las.
Wszędzie gdzie były drzewa atakowały mnie jakieś roje małych muszek. Tragedia, trzeba było się pochylać przymykać oczy i co chwile otrzepywać ubranie z dziesiątek trupów.
W końcu docieram do górki w Sowlanach z widokiem na Białystok i wjeżdżam na nią.
Słońce zbliża się ku zachodowi a powietrze jest leciutko zamglone więc idealnie na zdjęcia :)
... zdjęcia zmodyfikowanego roweru oczywiście :D
przednie kółko ...
... tylne ...
... kierownica ...
... i widok na miasto. Słońce się kończy więc czas uciekać.
Powrót przez centrum około 19 byłem w domu. Hamulce dotarte i działają jak powinny, wszystko dobrze poskładałem i nic po drodze się nie rozpadło :)
Kategoria okolice Białegostoku, po Białymstoku ..., z aparatem
Dane wyjazdu:
40.00 km
7.00 km teren
02:00 h
20.00 km/h:
Maks. pr.:36.20 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:220 m
Kalorie: 650 kcal
Rower:KELLYS SWING
277 Z RamzyYm do Wasilkowa i dziadek pod autobusem
Środa, 31 sierpnia 2011 · dodano: 30.09.2011 | Komentarze 0
Standardowo dojazd do pracy, a później z RamzyYm pojechaliśmy do Wasilkowa. Z Białego wyjechaliśmy kamienistą ścieżką wzdłuż torów, z Wasilkowa przez Nowodworce dojechaliśmy do ścieżki Białystok-Supraśl i tam też jakoś tak się stało że się zderzyliśmy kiedy postanowiłem się zatrzymać :P Nam nic się nie stało poza tym że kość ogonowa bolała mnie z tydzień. Rowery lekko się poobcierały głownie na rogach ale nic poważnego się nie stało.Kiedy byliśmy już w Białymstoku na ulicy Sienkiewicza na naszych oczach pijany dziadek zataczający się przy przejściu przewrócił się na jadący autobus. Na szczęście autobus szybko nie jechał a kierowca chyba wiedział co się może stać, zobaczył zajście w lusterku i w porę zahamował.
Otóż dziadek przewrócił / obił się o bok autobusu i upadł na ulicę. Gdyby nie refleks kierowcy mógłby go rozjechać tylnymi kołami na naszych oczach :/ RamzyY szybko podbiegł do dziadka i wyciągną go na chodnik ... nic mu się nie stało. Co dziwne sam kierowca nic nie robił tylko siedział a pasażerowie gapili się przez okna i zamknięte drzwi. Prawdopodobnie takie głupie przepisy obowiązują kierowców MPK.
Kategoria okolice Białegostoku, po Białymstoku ...
Dane wyjazdu:
32.00 km
6.00 km teren
01:38 h
19.59 km/h:
Maks. pr.:36.60 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:205 m
Kalorie: 560 kcal
Rower:KELLYS SWING
256 Jazda w deszczu
Sobota, 30 lipca 2011 · dodano: 04.08.2011 | Komentarze 3
Dostałem zlecenie, miałem nie wychodzić w weekend z domu tylko pracować no ale odezwał się stary znajomy którego nie widziałem kilka lat więc nie mogłem odmówić krótkiej przejażdżki :) Pojechaliśmy przez tory do Wasilkowa a później skręciliśmy na Nowodworce. Tam zatrzymaliśmy się nad rzeczką odpocząć i pogadać i wtedy zaczęło padać :/ Szybka ucieczka pod najbliższe drzewo a i tak już byliśmy mokrzy. Po kilku minutach drzewo przesiąknęło i byliśmy już całkiem mokrzy ... więc co? Deszcz osłabł, jedziemy! bardziej już i tak nie zmokniemy :D Dojechaliśmy raptem do drogi na Supraśl i deszcz znowu się nasilił, skręciliśmy w prawo i wracaliśmy ścieżką rowerową do Białegostoku a padało znowu mocno :) Ale trzeba było jechać bo inaczej momentalnie się marzło. W centrum zajechaliśmy na kebaba a padać już przestało. Zjedli, pogadali i do domów.Także w ostrym deszczu przejechaliśmy jakieś 10km, przemoczone wszystko łącznie z butami, majtkami i portfelem :) Dodatkowo, mimo niepewnego nieba, z pośpiechu nie przyczepiłem tylnego błotnika więc błoto było wszędzie :P A rower jest tak pochlapany że aż nie chce mi się go czyścić.
Kategoria okolice Białegostoku, po Białymstoku ...
Dane wyjazdu:
101.00 km
11.00 km teren
04:40 h
21.64 km/h:
Maks. pr.:45.50 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:580 m
Kalorie: 1855 kcal
Rower:KELLYS SWING
251 Narew, Tykocin i mokra wpadka :)
Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 24.07.2011 | Komentarze 4
Niedziela, po południu miało padać więc w końcu była motywacja żeby ruszyć na wycieczkę razem ze słońcem. Pobudka o 4:00, wyjechałem o 5:05 i było zimno bo tylko 10 stopni. Słońce mnie wyprzedziło i świeciło już kawałek nad horyzontem, do tego były ładne mgiełki, dobre to fotografowania. Tak więc pierwsze zdjęcia wyjątkowo już na moim osiedlu:I następne z miastem w tle, raptem kilometr dalej :)
Z Białegostoku wyjechałem ulicą ks. Jerzego Popiełuszki. Na drogach o tej porze było niemal pusto. Kawałek dalej mostek nad Horodnianką:
W powietrzu było pełno wilgoci, uczyniła moje hamulce tak głośnymi że budziłem wszystkich w pobliżu przy każdym hamowaniu. Ale wilgoć ładnie wygląda w obiektywie :)
Przez Rogowo-kol., Konowały i Śliwno dojechałem do kładki przez Narew około godziny 6:35 czyli szybko.
Z początku wszystko szło dobrze, tutaj rowerek na drugiej już tratwie napędzanej siłą mięśni:
I znowu wilgoć, tym razem sinusoidalna :P
Natura vs technologia :)
A kładka była długa, zawiła i ładna:
Dotarłem do wieży widokowej i standardowo zabrałem się tam za jedzenie.
Waniewo, czyli druga strona rzeki - tam właśnie zmierzam.
Po drodze jakieś ciekawe drzewo ...
... i niespodzianka, zapadnięte i zalane wejście na przedostatnią tratwę.
Tam gdzie powinienem stawiać nogi pływały sobie rybki:
Nie było łatwo iść po barierce i wciągnąć z takiej pozycji rower na tratwę ale się udało. Całe obręcze jednak pływały w wodzie i nie wiem czy nie rozjechałem jakiejś rybki :P
Jednak jak się zaraz okazało najciekawsze czekało mnie na ostatniej tratwie. Otóż za nią nie było kładki, zepsuła się :(
No ale kurcze zostało może 30m do brzegu, widzę dno, więc może udałoby się przejść z rowerem nad głową?
Chwila zastanowienia i ...
Tak więc szkoda mi było utopić rower i aparat więc postanowiłem jednak zawrócić i pojechać do Tykocina przez Choroszcz nakładając sporo kilometrów :( Najpierw jednak siedziałem z pół godziny i się suszyłem.
Później znowu kładka z rybkami, tym razem zdejmując rower z tratwy tylne koło wpadło po oś w wodę i cały napęd mokry ... kurcze. Potem już było łatwo, w Choroszczy zatrzymałem się na smarowanie łańcucha i fotkę kościoła (nic ciekawszego tam nie znalazłem).
Dalej przez Złotorię, tam też nie było co fotografować poza bocianami.
A kawałek dalej trafiłem ładny widoczek z krówkami.
O 10:30 dojechałem w końcu do Tykocina, choć tam mają chyba inną strefę czasową :)
A to całość kościoła:
Oraz jakiś pomnik:
I milutki kotek :)
Centrum jednak aktualnie jest całe rozkopane więc nie jest tam za ciekawie.
Zajechałem też to odbudowywanego zamku. Część już jest ale to jeszcze nie wszystko.
Chwilę się pokręciłem, zjadłem, wypiłem i ruszyłem dalej. Trasa powrotna trochę inna: za Siekierkami odbiłem w lewo i przejechałem Narew po jakiejś zaporze a dokładniej był to "jaz". Nie słyszałem wcześniej takiej nazwy :P
Dalej dojechałem do wioski o jakże fajnej nazwie ...
A na koniec postanowiłem poszukać masztów radiowych które widziałem już z bardzo daleka. Trochę kombinowania znalazłem gdzieś między wioskami Krynice i Obrubniki:
Jako że jednak na chwilę zaczęło mżyć, nie jechałem już pod same maszty. Zawróciłem i wracałem przez Dobrzyniewo Duże, Dobrzyniewo kościelne (gdzie przebijałem się przez odpust), Dobrzyniewo Fabryczne i Fasty. Jeszcze troszkę na około do domu i wyszło 101km zamiast planowanych 75km. Wszystko przez tą kładkę której nie było. No i zapomniałem wspomnieć, droga od Tykocina była pod wiatr który stał się bardzo silny przed deszczem - to była męczarnia. W domu byłem o 13:50 - zdarzało się że dopiero wyjeżdżałem o tej godzinie na większe wycieczki :P
Kategoria okolice Białegostoku, po Białymstoku ..., z aparatem
Dane wyjazdu:
60.00 km
13.00 km teren
03:40 h
16.36 km/h:
Maks. pr.:54.80 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:550 m
Kalorie: 1060 kcal
Rower:KELLYS SWING
247 Niedzielny wypad do Supraśla
Niedziela, 17 lipca 2011 · dodano: 19.07.2011 | Komentarze 0
Wybrałem się z Basią na niedzielną przejażdżkę. miała się zacząć o 10, później o 11 a w rezultacie ruszyliśmy chwilę przed 12 ... w końcu niedziela to leniwy dzień :)Pogoda była piękna więc chcieliśmy wleźć gdzieś do wody ale jakoś taka zimna była ta woda w Supraślu, więc ostatecznie tylko chwilę wylegiwaliśmy się na plaży :) Do Supraśla przejechaliśmy przez puszczę a tam Basia zabrała mi aparat i zrobiła ładne zdjęcia motyla pijącego nektar.
A to ja w moim hełmie :)
W Supraślu po opalaniu się zjedliśmy w końcu po gofrze z bitą śmietaną i owocami a nie łatwo tam takiego kupić, trzeba trafić żeby mieli owoce i odstać swoje w zawsze długiej kolejce. Po tej przerwie ruszyliśmy w stronę Białegostoku, a przerwy robiliśmy długie i tempo było tego dnia relaksacyjne :)
W Białym zajechaliśmy do lasu Pietrasze zjechać z górki trasą z hopkami. Było na tyle fajnie że jeden zjazd nie wystarczył :D
Wycieczka zakończyła się około 20 czyli 3g40m jazdy i drugie tyle przerw, ale po co się śpieszyć jak można opalać się na piasku :)
Kategoria okolice Białegostoku, po Białymstoku ..., z aparatem
Dane wyjazdu:
150.00 km
4.00 km teren
07:00 h
21.43 km/h:
Maks. pr.:40.40 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1310 m
Kalorie: 2781 kcal
Rower:KELLYS SWING
241 Do granicy Białoruskiej, rekord 150km
Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 11.07.2011 | Komentarze 2
Dużo zdjęć więc cierpliwości kto ma wolny internet :)Na niedzielę zaplanowałem sobie sporą wycieczkę. Opcje były dwie, wybrałem dojechanie z Białegostoku do Białoruskiej granicy w pobliżu miejscowości Krynki czyli ponad 110km. Plan był wyjechać około godziny 8 ale pech chciał że w sobotę kolega robił parapetówkę i skończyła się o 3 w nocy :) Mocno nie wyspany i nie wypoczęty zamiast o 7 wstałem o 9, szybkie jedzenie, pakowanie i wyjechałem o 10:15.
Pogoda była piękna, zero chmurek i cieplutko. Z początku czułem zmęczenie mięśni po poprzednich dniach jazdy ale jakoś szybko o nim zapomniałem. Przez Białystok przejechałem obwodówką i potem standardowo w stronę Supraśla ładną asfaltową ścieżką przez puszczę.
W Supraślu zatrzymałem się tylko na chwilkę, zrobiłem panoramę i pojechałem dalej. Po kliknięciu w miniaturkę duża wersja panoramy.
A tu mała i z tego powodu słaba :)
Zaraz za Supraślem leży sporawy pień, tyle razy go mijałem aż w końcu nadszedł czas poczytać co to jest. A więc poniżej zdjęcie edukacyjne :)
A tu w rzeczony pień ale nie w całej okazałości bo jest naprawdę długi.
Do tego miejsca trasę już znałem, dalej mnie jeszcze nie było ale trasa prosta jak w mordę strzelił więc nie martwiłem się że zabłądzę. Miałem tylko nadzieję że dalej będzie może bardziej płaski teren ... oczywiście nie był. Mnóstwo pagórków mniejszych i większych, na niektóre ciężko podjechać a z innych osiągałem prędkość maksymalną 40km/h samą tylko siłą grawitacji :) Przed następną wioską Sokołda minąłem tabliczkę strefy nadgranicznej ale to zmyłka, jeszcze sporo km do granicy.
W wiosce do sklepu po kolejne pół litra wody i jazda dalej. Jechałem tak sobie i się trochę wkurzałem na jakość asfaltu, sporo było nierówności na brzegach jezdni i sam asfalt miał w sobie bardzo duże i nierówne kamienie więc miejscami nowe gładkie oponki niewiele pomagały. Ale jak asfalt był gładki płynąłem jak po maśle i słyszałem tylko wiatr, łańcuch i odgłosy z lasu. Niestety też czasami z wielkim hukiem i szumem opon zapierdzielały samochody psując ten spokojny klimat.
Gdzieś dalej mijałem taki znak ... czyżby już blisko? Nie, kolejna zmyłka :P
Od czasu do czasu zatrzymywałem się w cieniu drzew na małe co nieco i kilka łyków wody. A żar był niezły bo w najgorętszym momencie licznik pokazywał 30 stopni :)
Gdzieś kolejne kilometry dalej zobaczyłem w polu małą wieżę obserwacyjną, chwila zastanowienia i przedzierałem się do niej przez zarośniętą polną drogę z kamiennymi przeszkodami. A jak już się zatrzymałem i wygrzebałem aparat to i więcej fotek zrobiłem:
A to ta wieża, musiałem sporo badyli udeptać żeby się do niej dostać i co mnie czekało na górze w nagrodę? Nic, zupełnie nieciekawy widok na zdjęcia :(
Więc jeszcze jedno zdjęcie w tym miejscu i jadę dalej.
Trochę asfaltu dalej zatrzymałem się zrobić drugą panoramę.
Duża (rozdzielczość na miniaturce oszukuje):
I mała:
Jak się okazało było to już niedaleko Krynek więc niedługo po tym dojechałem na miejsce.
W centrum pytanie o drogę którędy do granicy i jadę dalej. Po drodze ładne drzewko i chmury których nie mogłem ominąć:
I po kilku minutach byłem u celu wyprawy. Pas graniczny, zwykła brama, kamera i nikogo kto by tego pilnował.
No i najważniejsze zdjęcie pamiątkowe ze mną :)
A tu jeszcze duża wersja bo te małe są takie małe ... :P
No to można wracać.
W centrum Krynek zatrzymałem się kupić Powerade i miejscową wodę Krynke którą pani przy kasie zapomniał mi policzyć :) A może miejscowa to za darmo? :P Siadłem w małym parku po środku wielkiego ronda które jest centrum tej miejscowości, zjadłem kanapkę, napiłem się i nasmarowałem łańcuch. Dziwne ale kupiłem smarowidło Finish Line Wax na suche warunki i jest tak rzadki że 50km po nasmarowaniu łańcuch zaczyna już wydawać niepożądane odgłosy.
Na pożegnanie jeszcze dwa zdjęcia Krynek z oddali.
Droga powrotna dokładnie taka sama więc nie będę się rozpisywał, zajechałem jednak po drodze w jedno miejsce o dziwnej nazwie której nie pamiętam. Był to jakby skansen leśniczy ... sam nie wiem ale było ładne źródełko :)
Dalej gdzieś po drodze znowu zakupy wody i tigera na czarną godzinę. Chwilami już czułem jakbym mógł mieć problem z dojechaniem do domu ale pedałowałem dalej.
W Supraślu mała przerwa nad rzeczką, słabo się już jechało więc wypiłem tigera niewiedząc co się po nim stanie ... jeszcze nigdy nie piłem takich świństw w czasie jazdy rowerem. Po kilkudziesięciu minutach kofeina zaczęła działać i jakoś tak znowu dobrze się jechało. Wyprzedzałem wszystkich na ścieżce mimo że na liczniku miałem już blisko 100km, nawet siodełko przestało uwierać :) Będąc już w Białymstoku postanowiłem ze skoro tak dobrze się jedzie to pojadę trochę na około przez miasto żeby dobić do 120km.
W końcu wróciłem do domu (18:40), w ciągu 15 minut się napiłem coś zjadłem i wymyśliłem że skoro jeszcze mam siły to co będę siedział? Może uda się nazbierać 150km :D
Wylazłem więc ponownie i pedałowałem po mieście zbierając kolejne kilometry. Stopniowo już jednak opadając z sił. Pewnie tiger przestawał już działać. Coraz to wolniej ale jednak dotoczyłem się do domu ustanawiając mój nowy rekord :D
Chociaż jak stanąłem pod klatką to miałem miękkie nogi i zastanawiałem się czy wniosę rower na 4 piętro ... udało się :) A było to około 20:50. Cały dzień na rowerze w upale, wypiłem łącznie ze 4 litry płynów i według licznika spaliłem 2700 calorii. Prędkość średnia wyszła jak na mnie i tak długą wycieczkę bardzo dobra, wcześniej bywało gorzej i stopniowo opadałem z sił. Ten rekord chyba nie szybko pobiję ale kiedyś to się stanie :)
To chyba na tyle z tej wycieczki :)
Kategoria okolice Białegostoku, po Białymstoku ..., z aparatem
Dane wyjazdu:
41.00 km
6.00 km teren
02:16 h
18.09 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:265 m
Kalorie: 667 kcal
Rower:KELLYS SWING
238 Wycieczka gromadką po Białym i okolicy.
Czwartek, 7 lipca 2011 · dodano: 07.07.2011 | Komentarze 0
Rano dojazd do pracy. Później z kolegą Guzowskim GuzowskiAdam.com pojechaliśmy w odwiedziny do nowego studia kolegi Leszka NoTRIANGLE.comPóźniej pojechaliśmy po kolegę Marchewę i już we trójkę jechaliśmy po Ediego ale miał inne zajęcie. Pojechaliśmy więc jeszcze po Basie i w 4 osoby ruszyliśmy za miasto w stronę Choroszczy. Trochę przez lasek, piaszczystą drogą i po asfalcie. Kolega Marchewa miał w mieście niegroźny wypadek z innym rowerzystą bo komentował laski zamiast skupić się na drodze a raczej chodniku. Śmiechu było z tego co nie miara aż do końca wycieczki :) Szkoda tylko że niema zdjęć a w szczególności filmiku z wypadku :)
Dane wyjazdu:
24.00 km
3.00 km teren
01:25 h
16.94 km/h:
Maks. pr.:37.70 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:130 m
Kalorie: 400 kcal
Rower:KELLYS SWING