JAVOR
Info

Więcej o mnie.

2014





Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2014, Czerwiec1 - 0
- 2014, Maj18 - 0
- 2014, Kwiecień14 - 0
- 2014, Marzec18 - 0
- 2014, Luty13 - 0
- 2014, Styczeń9 - 0
- 2013, Grudzień9 - 0
- 2013, Listopad16 - 0
- 2013, Październik21 - 0
- 2013, Wrzesień17 - 1
- 2013, Sierpień22 - 23
- 2013, Lipiec24 - 12
- 2013, Czerwiec25 - 19
- 2013, Maj22 - 15
- 2013, Kwiecień20 - 9
- 2013, Marzec20 - 7
- 2013, Luty17 - 19
- 2013, Styczeń12 - 7
- 2012, Grudzień7 - 1
- 2012, Listopad20 - 1
- 2012, Październik22 - 5
- 2012, Wrzesień21 - 10
- 2012, Sierpień21 - 11
- 2012, Lipiec13 - 8
- 2012, Czerwiec23 - 12
- 2012, Maj19 - 19
- 2012, Kwiecień18 - 6
- 2012, Marzec22 - 7
- 2012, Luty22 - 4
- 2012, Styczeń26 - 28
- 2011, Grudzień20 - 3
- 2011, Listopad21 - 0
- 2011, Październik20 - 1
- 2011, Wrzesień25 - 8
- 2011, Sierpień21 - 10
- 2011, Lipiec22 - 10
- 2011, Czerwiec24 - 4
- 2011, Maj14 - 6
- 2011, Kwiecień19 - 12
- 2011, Marzec28 - 8
- 2011, Luty22 - 7
- 2011, Styczeń24 - 6
- 2010, Grudzień17 - 10
- 2010, Listopad20 - 2
- 2010, Październik23 - 3
- 2010, Wrzesień20 - 6
- 2010, Sierpień21 - 0
- 2010, Lipiec5 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
z aparatem
Dystans całkowity: | 6187.00 km (w terenie 1118.00 km; 18.07%) |
Czas w ruchu: | 338:35 |
Średnia prędkość: | 18.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.40 km/h |
Suma podjazdów: | 45949 m |
Maks. tętno maksymalne: | 178 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 148 (75 %) |
Suma kalorii: | 132753 kcal |
Liczba aktywności: | 115 |
Średnio na aktywność: | 53.80 km i 2h 56m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
46.00 km
2.00 km teren
02:10 h
21.23 km/h:
Maks. pr.:30.60 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:185 m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Hexagon v2
477 Firlej, Żurawiniec, Ostrówek - deszczowo
Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 0
Ostatni trip z weekendu w Lubartowie. Tym razem młodszemu bratu już nie chciało się jechać. A ja jadę mimo że na niebie od strony północnej (gdzie zmierzam) wiszą ciemne deszczowe chmury. W prognozie tylko lekki deszczyk a jest gorąco więc się nie boję :) Pierwsze kilka kilometrów jest dobrze ale jak dojeżdżam nad jezioro Firlej to zaczyna kropić. Nad jeziorem pustki, choć są i tacy którym pogoda nie przeszkadza.
Robię kółko wokół jeziora nową ddr, deszczyk wysycha na ubraniach szybciej niż go przybywa.

Pojawiły się też nowe mola, szerokie i solidne, nie to co dawniej :)

Dalej jadę przez Serock na drugą stronę rzeki Wieprz, deszczyk się wzmaga ale nie jest źle.

Następnie do Żurawińca musiałem przebyć kawałek offroadowy:

Deszcz jakoś chwilowo zmalał a później w Ostrówku powrócił już mocniejszy więc schowałem się w przystanku i czekałem ze 20 minut aż przejdzie.


Deszcz się skończył, wyszło słońce więc jadę dalej. Przez Górkę Lubartowską i Szczekarków, trochę już rozleniwiony po tym postoju i dodatkowo pod wiatr ale jakoś się dotoczyłem do domu a gmina Ostrówek zaliczona.
Zdjęcia znowu z telefonu ale to przez pogodę takie brzydkie :P
Kategoria z aparatem
Dane wyjazdu:
61.00 km
7.00 km teren
03:01 h
20.22 km/h:
Maks. pr.:35.60 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:245 m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Hexagon v2
476 Kozłówka, Michów, Firlej, Lubartów
Piątek, 8 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 0
Znowu z młodszym bratem i na zimówce. Tym razem dłuższy trip o wcześniejszej porze. Najpierw Jedziemy do Kozłówki, tam zahaczamy o pałac Zamojskich ale jako że rowerzystów tam nie lubią to tylko foto przez bramę:

Dalej śmigamy do Michowa, drogi tam strasznie dziurawe, zajeżdżamy do sklepu ...

... i dalej nie jedziemy bo nie po drodze. Tyle więc Michowa widziałem i wystarczy :P

Wracamy do Rudna przez które już jechaliśmy i odbijamy w stronę Firleja. Trochę jednak zbłądziliśmy i dopiero po kilku nieplanowanych kilometrach wracamy na trasę. Spory kawałek przez las droga jest tak dziurawa ze bratu poluzowała się i zgubiła śruba od zacisku tylnego ale jest jeszcze jedna, da się jechać.
Docieramy do Firleja i zajeżdżamy nad jeziorko a tam nowa ddr z chodnikiem dookoła jeziora. Duża odmiana od trawiasto błotnistych ścieżek, trochę zmienia klimat ale chyba jednak na lepszy.

Ekipa robotników jeszcze coś robi i mam nadzieję ze tego piachu po bokach tak nie zostawią.

W oddali główne skupisko barów gdzie zresztą zjedliśmy po burgerze.

Widok na drugi brzeg.

Powrót do Lubartowa przez Przypisówkę a w domu obżeranie się spaghetti :)
Kategoria z aparatem
Dane wyjazdu:
28.00 km
0.00 km teren
01:19 h
21.27 km/h:
Maks. pr.:43.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:110 m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Hexagon v2
475 Do Nowej Wsi na zimówce
Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 1
Długi weekend w rodzinnym Lubartowie. Na rozgrzewkę przejechałem się z młodszym bratem do Nowej Wsi. Przypomniałem sobie jak jeździ się moją zimówką ... ciężko, a biegi niebardzo chcą się zmieniać :PPora dobra dla fotografa czyli "niedługo przed zachodem" + ładne okolice = nawet zdjęcia z telefonu wydają się przyzwoite :)


Na wiosce mieliśmy nadzieję zjeść jakieś świeże owoce ale nic nie było :( Odwiedziliśmy więc ule ale tam też jakiś brak życia.


Powrót już przy zachodzącym słońcu.

Kategoria z aparatem
Dane wyjazdu:
45.00 km
0.00 km teren
02:20 h
19.29 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:240 m
Kalorie: 810 kcal
Rower:KELLYS SWING
467 praca i Białostocka masa krytyczna
Piątek, 25 maja 2012 · dodano: 25.05.2012 | Komentarze 1
Rano standardowo do pracy, zimno bo tylko 14 stopni. Z powrotem jakieś 22 stopnie i wiaterek wiejący po trochu z każdej strony.Później na masę krytyczną, wziąłem torbę i aparat co już dawno nie miało miejsca :)
Ludzi niestety jakoś mało a pogoda była ładna i słoneczna ... może wybyli na juwenalia?
Ze znajomych tylko kolega z pracy i toosh.
trasa masy 10km: Rynek > Linearskiego > Skłodowskiej > Legionowa > Mazowiecka > Wiejska > Pogodna > Składowa > tunel > Hetmańska > Solidarności > Dąbrowskiego > Piłsudzkiego > Rondo Lussy > Rynek.
Ustalanie trasy z policją:


Jedziemy sobie Składową a ja cykam fotki ... trochę to ryzykowne z dużą lustrzanką:


Dalej przez tunel:


I finish. Jak zwykle za krótko i za mało ludzi :P



Obstawa:

Kilka osób pojechało bez policji na powtórkę bo było im mało :)

A ja się jeszcze przejechałem z kolegą na Juwenalia, straszna nuda, tragiczna muzyka, jedynie troche ładnych studentek ... ale szybko się stamtąd zmyliśmy.

Kategoria do pracy i z powrotem, po Białymstoku ..., z aparatem
Dane wyjazdu:
126.00 km
6.00 km teren
05:25 h
23.26 km/h:
Maks. pr.:39.30 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:760 m
Kalorie: 2500 kcal
Rower:KELLYS SWING
461 Trip do Brańska z RamzyY'm i gminobranie
Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 4
Wspólna wycieczka z RamzyYm.Dla mnie pierwszy raz tak daleko w tym kierunku od Białegostoku więc i kilka nowych gmin wpadnie na mapkę :)
Wyjazd ode mnie o 9:00 przy temperaturze 14 stopni. Przez chwile było chłodno w krótkim ubiorze, ale potem już ok. W domu byłem około 16 zmęczony maksymalnie.
Wiatr miał być idealny czyli boczny przez większość czasu ... ale miał dość spore odchyłki.
Tempo jak dla mnie dosyć szybie, ale kompan napisał w swoim blogu że spokojne :P Wszystko zależy od kondycji.
Pierwsze 10 km po lekko ruchliwej drodze, potem odbiliśmy w takie wioski że widok samochodu był czymś dziwnym. I tak też było przez większość trasy, czyli świetnie, cała droga dla nas :)

Zdjęcia jakoś rzadko robiłem bo i mało przerw robiliśmy. Kolejne na moście w Strabli.

Szybko dojechaliśmy do najdalszego punktu wycieczki czyli Brańska, zjedliśmy lody gałkowe i ... nawet nie było co tam fotografować. Jakieś takie nijakie miasteczko. Na wyjeździe z niego zajechaliśmy do biedronki, tam bezczynnie czekając wyciągnąłem jednak aparat :P Oto kawałek Brańska:

Nasze zaparkowane rumaki (sorry za reklamę ale inaczej kadr był nieciekawy :P )

A to mój papierowy GPS :) zalety:
- czas uruchamiania 0 sekund,
- duży, dobrze czytelny w słońcu ekran,
- nieskończony czas działania baterii.

Wracamy oczywiście inną trasą żeby nie było nudno. Przez Hodyszewo i 3 różne Brzozowa docieramy do miejscowości Poświętne:


Kawałek dalej muszę się zdecydować czy jechać trasą krótszą czy dłuższą zaliczając jeszcze Suraż. Skusiłem się na dłuższą i dobrze :)
Przed Surażem widoki z mostu, np działalność bobra:

Oraz konie i bocian:

W Surażu wjechaliśmy ca ciekawą górkę z dobrym widokiem, zrobiłem więc panoramę:

A tutaj można kliknąć po większą wersję:

Inne foto z górki:


Tymczasem RamzyY postanowił wykorzystać tą górkę i dotrzeć nowe hamulce.

Następnie jedziemy przez Łapy. Rozstaję się z kompanem który tam mieszka i dalej wracam sam. Okazało się że ominąłem centrum łap i zaczęły się pola. Nie bardzo miałem ochotę i siły wracać więc tylko tabliczka na wyjeździe na pocieszenie :P

Ciut dalej mosty kolejowe w Uhowie:

Jeszce ponad 20 km do domu. W Łapach miałem niezwykle wysoką jak na mnie średnią 24,1 km/h. Dalej wracając sam nie miałem już motywacji żeby jechać szybko, a co najgorsze zwalniając tempo strasznie opadłem z sił, może też przez wiatr wiejący bardziej z przodu i bolący już tyłek. Wlokłem się więc strasznie, robiąc kilka przerw dla tyłka. Dodatkowo pod koniec doszedł ruchliwy kawałek drogi gdzie trzeba było się ratować dziurawym chodnikiem. Tym sposobem zepsułem średnią prędkość na 23,1 km/h. Ale jak by nie patrzeć to i tak największa moja średnia na takim długim dystansie :) W domu kompletna padlina, musiałem się zdrzemnąć ponad 2 godziny :P
Kategoria okolice Białegostoku, z aparatem
Dane wyjazdu:
106.00 km
2.00 km teren
05:08 h
20.65 km/h:
Maks. pr.:43.70 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:910 m
Kalorie: 2000 kcal
Rower:KELLYS SWING
451 Do Sokółki w upalny Kwietniowy dzień
Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 0
Temperatura jak latem, mały wiatr, brak opadów w prognozie ... trzeba pojechać gdzieś dalej :D Padło na Sokółkę, w tamte strony jeszcze się nie zapuszczałem więc czas najwyższy.Wyjechałem dopiero o godzinie 11, ale za to nie miałem dylematu jak się ubrać bo już było 25 stopni w cieniu :) Przejeżdżam przez cały Białystok i wypadam na Wasilków ul Władysława Wysockiego. Ciekawa alternatywa dla jazdy wzdłuż torów bo jest ładny i szybki zjazd w dolinę rzeki Supraśl. 50 metrów w dół na długości kilometra daje niezłego speeda. Tym sposobem dojechałem do Wasilkowa od strony gdzie nigdy nie byłem rowerem - nawet nie wiedziałem że tam tak ładnie, mają rzekę i zaporę która utrzymuje odpowiedni jej poziom.


Dalej koło Świętej Wody wskakuję na krajową 19 i prosto w stronę Sokółki.
Jak przystało na polskie warunki droga jest wąska, bez poboczy i zatłoczona, a kierowcy to tępe huje i niema co się spodziewać rozwagi z ich strony. Dla rowerzystów więc niebezpieczna.

Po drodze wita mnie Czarna Białostocka ale jadę dalej.

No i w końcu moja pierwsza sakwa, lub torba na kierownicę jak kto woli. Mając ją ciągle przed oczami czułem się troszkę jakby na wielkiej wyprawie :P

Mokrej plamy od plecaka brak. Plecy jednak nadal bolały, choć może trochę mniej.
Dojeżdżam do Sokółki, miasto jak miasto, nie widzę nic ciekawego do fotografowania przy głównej trasie ... chociaż, pozłacane kopuły cerkwi ładnie błyszczały się w słońcu.

Zajeżdżam też nad malutki Zalew Sokólski, w taką pogodę miałem nadzieję zobaczyć jakieś dziewczyny w bikini ale jakoś pusto tam było :(


Na wyjeździe z Sokółki zatrzymuję się przy sklepie uzupełnić wodę i jedzonko. Po 10 minutach stania w cieniu termometr pokazuje ...

Gorąco! Na słońcu mimo że chłodzony jazdą dochodziło i do 40 stopni.
Dalej wracam inną drogą przez wioski, cieszy mnie to bo dość już miałem pędzących obok aut. Widoki także ciekawsze, np zieleniące się pola uprawne.



Później kawałek przez puszczę w stronę Supraśla, zieleń powoli i tutaj się rozwija. Ale takie zdjęcia widziałem już ponad tydzień temu z cieplejszych zakątków kraju.

Trochę już opadałem z sił więc gdzieś przed Supraślem kupiłem sobie energetyka, czuć różnicę :)
A nad zalewem w Supraślu krótki odpoczynek, ludzi jak zawsze sporo, kilku nawet pływało.

Powrót do Białegostoku ścieżką rowerową, na miejscu zajechałem do parku. Warto było bo nawet ładna fotka wyszła - fontanna podświetlona promieniami słońca.

W Białymstoku i Supraślu rowerzystów bardzo dużo, dalej na trasie jednak prawie pusto. Do domu dojechałem chwilę po 18 i szybko pod prysznic ... piękna letnia temperatura :)
Kategoria okolice Białegostoku, po Białymstoku ..., z aparatem
Dane wyjazdu:
112.00 km
1.00 km teren
05:19 h
21.07 km/h:
Maks. pr.:51.30 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:880 m
Kalorie: 2050 kcal
Rower:KELLYS SWING
446 Gmina gródek i przejście graniczne w Bobrownikach
Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 21.04.2012 | Komentarze 1
Plan był taki żeby pojechać do miejscowości Gródek i zaliczyć tamtejszą gminę, a że to tylko 80 km to wracając dobić do 100 km. Wyszło jednak trochę inaczej :)Ale od początku ...
Rano wstaję i jak się okazuje godzinę po nastawionym budziku w telefonie - nie słyszałem czy nie zadzwonił? fuck!
Jak już w końcu wyjechałem o 10:30 ubrany w krótkie spodenki rowerowe i koszulkę to stwierdziłem że może jednak wezmę bluzę. Było 17 stopni ale jakoś tak zawiało :P Wiec po 300 metrach zawróciłem i ruszyłem po raz drugi. A wtedy w tym samym miejscu zorientowałem się że nie mam rękawiczek ... FUCK! Drugi raz nie wracam, jadę bez.
Z początku pedałowało się dobrze i szybko, nie wiem czy to zasługa wiatru czy czego. Za wioską Sobolewo-kolonia zatrzymałem się koło jakiegoś pomnika i schowałem bluzę do plecaka, od tego momentu była już tylko ciężkim balastem na plecach :(

Dość szybko moim oczom ukazał się ten oto znak. Można by na tym zakończyć zaliczanie gminy ale ja wolę zwiedzić większy jej kawałek :)

Droga prosta jak w mordę strzelił, lekkie pagórki, wąska i pełna tirów.
Za Królowym Mostem jednak zaczęły się większe wzniesienia i krajobraz ciut bardziej górzysty. 60m na jeden podjazd długości kilometra to sporo jak na Podlasie.


Moje spodenki z wkładką okazały się całkiem niezłe, pierwszą połowę trasy pokonywałem całkiem komfortowo, bardziej boli mnie tyłek po 10 km jazdy do pracy bez wkładki. Chociaż w drugiej połowie komfort już zdecydowanie malał aż na koniec musiałem robić przerwy.
Tocząc się tą nudną i wciąż bardziej szarą niż zieloną trasą dotarłem do miasta Gródek.

Centrum dowodzenia gminą :P

I miejska plaża przy jakiejś sadzawce :)

Tam też rozmyślałem czy trzymać się trasy czy może pojechać do granicy z Białorusią. Wymyśliłem że pojadę bo inaczej będę żałował a to tylko 15 km dalej.
Ledwo wyjechałem z Gródka z powrotem na krajową 65 i ujrzałem sznur TIRów. 13 kilometrowy korek czekających na przejazd przez granicę.

Jechałem tak przy nich pilnując czy któryś nie otworzy drzwi w złym momencie :P
Mnóstwo tirów z różnych krajów a nawet z 10 naliczyłem z Lubartowa, wszelakich marek, wiozące auta itd.
Ciekawe było patrzeć co robili kierowcy nudzący się niemiłosiernie: mnóstwo gadało w grupkach, dwóch się opalało na trawce, jeden biegł z czajnikiem, kilku coś reperowało, jeden poprawiał pędzelkiem litery na tablicy rejestracyjnej, ktoś suszył uprane ciuchy na przednim grillu, jeden nawet lakierował sobie felgi!
A pozostałym lewym pasem musiały się mijać auta jadące w dwóch kierunkach i ja.
Dotarłem do początku tej kolejki, tam w dole się to zaczyna.

Oczywiście musiałem i ja się tam dopchać pod samą granicę skoro już taki kawał przejechałem.

Tutaj już widać budki i szlabany. Wystarczy, zawracam. A do granicy w Bobrownikach mam w takim razie 55 km odliczając Gródek.

Zatrzymałem się na opuszczonej stacji benzynowej zjeść kanapeczki i pobawić się w fotografa:

Ach, nowe kółeczko :)

Wracam tą samą trasą, tyłek już zaczyna boleć, barki od plecaka też, i pedałuje się jakoś średnio. Wykonałem więc tajny plan i kupiłem na zapas napój energetyczny, po 2 łykach przelałem do bidonu co było błędem :D Otóż mój bidon ma słomkę sięgającą dna a że napój był gazowany to całość działa jak spray pod ciśnieniem. Kiedy więc chciałem się go napić gdzieś koło Królowego mostu mocno się zawiodłem :P myślałem że wytryśnie tylko trochę, ale nie. Dwu metrową fontanną zachlapałem całą wiatę przystanku po czym bidon pozostał pusty! No dobra przesadzam, został jeden łyczek :( FAIL
I jeszcze zdjęcie całego aktualnego rowerku gdzieś po drodze.

A tu wersja mega hiper ultra HD 4k jakby ktoś chciał brud pooglądać :)

Co ciekawe zaraz przed osiągnięciem 100 km poczułem że jedzie mi się znacznie lepiej i bardzo mnie zastanawia od czego to? Wiatr się zmienił, organizm odżył, sugestia psychiczna że już końcówka? Czułem że mógłbym jeszcze sporo przejechać a wcześniej było inaczej. Nawet prędkość sporo mi wzrosła, ale nie testowałem, pojechałem do domu zadowolony z pierwszej 100 km trasy w tym roku :)
Jeszcze 500m przed blokiem czepił się mnie policjant ... dlaczego nie używam ścieżki rowerowej skoro jest obok? Na co odpowiedziałem zdziwiony: to ma być ściezka? ... pojechał sobie :)
Kategoria okolice Białegostoku, z aparatem
Dane wyjazdu:
82.00 km
4.00 km teren
04:06 h
20.00 km/h:
Maks. pr.:48.80 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:390 m
Kalorie: 1444 kcal
Rower:KELLYS SWING
425 Lubartów, Świdnik i Lublin na fullu. Wiosna!
Niedziela, 18 marca 2012 · dodano: 20.03.2012 | Komentarze 0
No w końcu ciepło! Ba, nawet gorąco :DWeekend w rodzinnym Lubartowie, z tej okazji zmiana zimówki na fulla :)
Przeczekał sobie zimę w piwnicy, uzupełniłem powietrze gdzie trzeba, nasmarowałem łańcuch więc czas się przejechać.
W niedzielę z rana wycieczka do Świdnika i Lublina, ruszyłem o 9:15 i już było 17 stopni!
O godzinie 10 gdzieś za Łucką bluza powędrowała do plecaka ... jak latem!

A obok płynie sobie Wieprz.
Przy okazji oczywiście kolekcjonuję gminy :)

Trasę obmyśliłem tak żeby dojeżdżając do Świdnika odwiedzić plac budowy nowego lotniska, niestety zgodnie z przewidywaniami rozkopali drogę którą to miałem jechać :/

Spotkałem tam trzech pro rowerzystów z Łęcznej którzy też przyjechali zobaczyć budowę. Oni byli na szosówkach lub crossach, powiedzieli jak mogę to objechać lub ... skoro mam fulla przejechać przez budowę. Tak też uczyniłem :D

Byli też inni śmiałkowie.

Wdrapałem się na jakąś wielką górę ziemi zrobić panoramę:

>>>Większy rozmiar panoramy tutaj<<<
A tutaj terminal lotniska.

Niby tylko kilometr przejechałem przez rozkopaną budowę ale łatwo nie było. Miejscami zamiast piachu była jakaś straszna glina przez którą musiałem prowadzić rower bo ... tak się kleiła że po kilku metrach miałem oponę 3 calową i byłaby większa gdyby nie to że nie mieściła się w widelcu :P Nadmiar opony odkładał się na widelcu i w kilka sekund sięgną aż jego korony!
Tutaj już po zdjęciu garści gliny i szybkiej jeździe czyszczącej oponę :)

Dojechałem do Świdnika i zajechałem do rodzinki, posiedziałem godzinę, zjadłem obiad i trzeba jechać dalej.
Helikopter, przypominający z produkcji czego słynne jest to miasto.

A kwadrans przed 14 mój licznik pokazał taką temperaturę, aż trudno w to uwierzyć, ale niby w cieniu przez dłuższy czas :) Lato!

Dojechałem do Lublina pod zamek, ludzi sporo, a ta kolejka w centrum zdjęcia po lody :)

Zamek:

Przejście na stare miasto:

I oblegane schody:

Niestety dzień krótki więc nigdzie dalej się w Lublinie nie zapuszczałem, z pod zamku od razu w stronę Lubartowa.
Wylot z miasta i giełda w Elizówce, jak widać płasko nie jest w tych okolicach.

A w Ciecierzynie najbardziej stroma górka, tam też wykręciłem vmax ale nie taki żeby fotoradar zrobił mi zdjęcie :P

Wracając z wiatrem w końcu używałem więcej 3 biegu na korbie i trzymałem ponad 30 km/h. I tak rozpędzony wróciłem do domu zapominając nawet zrobić zdjęć z Lubartowa :( No nic, innym razem.
A przy okazji tym razem zdjęcia są z picasy a nie imageshacka i robione compactem. Mam nadzieję że wszystkim wyświetlają się jak trzeba bo pewnie zostanę już przy picasie.
Kategoria z aparatem
Dane wyjazdu:
52.00 km
36.00 km teren
03:28 h
15.00 km/h:
Maks. pr.:35.30 km/h
Temperatura:-2.0
HR max:178 ( 90%)
HR avg:144 ( 73%)
Podjazdy:375 m
Kalorie: 3270 kcal
Rower:Kross Hexagon v2
377 Śnieżna niedziela
Niedziela, 15 stycznia 2012 · dodano: 15.01.2012 | Komentarze 2
W końcu przysypało śniegiem Białystok, a że trzeba odbudowywać kondycje to ruszyłem na większą trasę (jak na śniegowe warunki). W mieście jakieś 2 centymetry śniegu, na wioskach więcej. Ścieżki rowerowe były odśnieżane ale zapadane na nowo. Przejazd nad obwodnicą miasta:
Następny przystanek to Ogrodniczki:

Duża wersja:

Na ścieżce do Supraśla mijałem aż 4 rowerzystów, sporo jak na takie warunki.

W Supraślu standardowo zajechałem nad zalew:

A w lasku obok już gęsto od narciarzy na biegówkach. Ja natomiast skręcam w las, w stronę krasnego lasu. Jest tam długa prosta asfaltowa droga z podjazdami. Dzisiaj śnieg był na niej ubity tak równo że jechało się jak po suchym asfalcie albo i lżej ... tam osiągnąłem vmax.

A to jeden z podjazdów:

Dalej dojeżdżam do leśnej drogi wzdłuż trakcji elektrycznej prowadzącej to Królowego mostu. Tam już było bardzo nierówno, straszne koleiny próbowały mnie wywrócić i poobijać tyłek. Jednak mimo kilku podpórek nogą gleby żadnej nie zaliczyłem.

Jak już przedarłem się przez ten tor przeszkód, gdzie minąłem piątego rowerzystę, dojechałem do 22 metrowej górki/hałdy w Sowlanach. Pewnie trudno by było na nią wjechać po śniegu ... ale ja nie wjadę? Najniższy bieg i jazda.

Udało się, a z góry widać Białystok, niestety przejrzystość powietrza marna.

Duża wersja:

Tak jest wysoko:

Rower nad szczytami drzew:

Kolejne wyzwanie to zjechać na dół po śniegu :) Oba hamulce w ruch i się udało.
Później to już nuda po mieście.
Naprawiona piasta nadal działa, nowe siodełko trzeba przestawić jednak na poziomo, a nowy pulsometr działa także przy linii wysokiego napięcia.
Napój w bidonie zamarza :/ Pod koniec myślałem że się skończył, ale w domu jednak się okazało iż było go na tyle dużo że zalał spory kawałek podłogi :P
Kategoria z aparatem, po Białymstoku ..., okolice Białegostoku
Dane wyjazdu:
53.00 km
5.00 km teren
02:57 h
17.97 km/h:
Maks. pr.:33.30 km/h
Temperatura:-1.0
HR max:178 ( 90%)
HR avg:148 ( 75%)
Podjazdy:365 m
Kalorie: 2620 kcal
Rower:Kross Hexagon v2
371 Dwie gminy i znowu rozwalona piasta
Sobota, 7 stycznia 2012 · dodano: 07.01.2012 | Komentarze 6
Dwie względnie bliskie gminy do zaliczenia: Knyszyn i Krypno. Trzeba było pojechać bo blisko to one są ale jak na warunki nie zimowe czyli dzisiaj :) Później sypnie śniegiem i trzeba by do wiosny czekać. Droga tragiczna, wąska, duży ruch, a kierowcom oczywiście tak się śpieszy że wolą mnie mijać na niecały metr niż na kilka sekund zwolnić :/ Dzisiaj znowu jakoś marnie się jechało ale powoli się toczyłem ... i się dotoczyłem do Knyszyna. Miasteczko nieciekawe szczególnie jak jest tak szaro i ponuro.
Panorama mała:

I duża po kliknięciu:

Dalej przejechałem przez Knyszyn-Zamek, myślałem że może znajdę jakieś ruiny zamku ale gdzie tam :P
Następnie Krypno czyli kolejna gmina. Wioska nie ciekawa - trochę domów wzdłuż ulicy.

Zawróciłem tam do Knyszyna-Zamek i tam odbiłem w prawo, przez 500m nierównego bruku :/ Chwilę później zorientowałem się że poza pykaniem z luźnego wolnobiegu doszło zgrzytanie z piasty tylnej :( Sprawdziłem luz koła i oczywiście był i to nie mały. Strasznie mnie to wkur!#ło! Niby piasta jakaś tania ale nie przejechała nawet 500 km, co to za gówno. No nic, zjadłem sobie kanapkę przy stawach na odstresowanie, ale nie pomogło.


Jadę dalej co jakiś czas sprawdzając luz w kole bo zgrzyta coraz głośniej, co ciekawe luz raz jest większy a raz niema prawie wcale? Zastanawiam się czy dojadę do domu czy się rozpadnie i będę pchał grata 20 km :P Co obrót koła jest spory zgrzyt i szarpnięcie aż czuć na całym rowerze, jedzie się ciężej a już powoli się ściemnia.

W pewnym miejscu skręcam z głównej na Dobrzyniewo Kościelne bo wku%#ienie przez piastę + tępych kierowców to już za wiele. Już na ruchliwej ulicy zgrzytało głośno ale jak dojechałem na moje ciche osiedle (uff udało się) to aż wstyd było jechać bo wydawało się że wszyscy z bloków słyszą to przez okna :D Nie mam klucza do wolnobiegu żeby zajrzeć w oba łożyska więc pewnie będę musiał jeszcze do rowerowego się fatygować i zostawić kilka zł :(
Kategoria okolice Białegostoku, z aparatem